Po 10 latach na stanowisku komisarki (w tym pięciu na stanowisku wiceszefowej KE ds. konkurencyjności) duńska polityczka, znana z bezkompromisowego podejścia do dużych firm technologicznych i zdecydowanej obrony wspólnego rynku, będzie musiała odejść z Komisji.
Margrethe Vestager bez szans
Ponowna kandydatura Margrethe Vestager nie miała szans na akceptację ze względu na to, że obecnie w Kopenhadze rządzą opozycyjne wobec jej liberalnego ugrupowania partie. Rząd Mette Frederiksen zaproponował tym razem ministra ds. pomocy rozwojowej Dana Joergensena. Według doniesień medialnych rząd duński nie czuł się zobowiązana do zaproponowania kobiety ze względu na to, że duńskim komisarzem przez dwie kadencje była kobieta.
Vestager zwraca uwagę, że podobne podejście ma wiele krajów. Myślę, że ta sytuacja niestety ujawnia brak wysiłków wielu państw członkowskich, jeśli chodzi o równe szanse i równowagę płci - podkreśliła w komentarzu dla PAP.
Starania von der Leyen o parytety
O równowagę płci w podziale stanowisk w nowej KE zabiega von der Leyen, wybrana po raz drugi na szefową tej instytucji. W lipcu poprosiła kraje członkowskie o zaproponowanie do 30 sierpnia pary kandydatów: kobiety i mężczyzny. Wyłączone z tego miały być jedynie kraje, które chcą, by w KE pozostał ich obecny przedstawiciel (posadę w KE może utrzymać łącznie siedem osób).
Na prośbę von der Leyen odpowiedziała jedynie Bułgaria, proponując dwoje byłych ministrów: Ekaterinę Zachariewą i Juliana Popowa. Według rozmówców w Brukseli pomysł nominowania więcej niż jednego kandydata nie znalazł uznania stolic ze względu na obawy przed osłabieniem pozycji odrzuconego kandydata lub kandydatki. Większość krajów zignorowała więc prośbę von der Leyen i zgłosiła kandydatury mężczyzn. Gdy w piątek minął termin zgłaszania kandydatur, w puli było aż 19 mężczyzn (w tym z Polski) i osiem kobiet.
Ignorowanie postulatów szefowej KE
Vestager przekonuje, że skład KE powinien odzwierciedlać to, że "potrzebne są wszelkie możliwe talenty, jakie możemy mieć". To przykre, że państwa członkowskie nie realizują prostego i uzasadnionego postulatu Ursuli von der Leyen, by wysunąć kandydaturę zarówno mężczyzny, jak i kobiety - podkreśliła.
Von der Leyen podjęła ofensywę dyplomatyczną, by zwiększyć liczbę kobiet w nowym składzie Komisji. W poniedziałek pierwotnego kandydata wycofała Rumunia, wystawiając w zamian Roxanę Minzatu. Według rumuńskich mediów Bukareszt liczy na to, że wyjście naprzeciw oczekiwaniom przewodniczącej KE pomoże mu w rozmowach z Brukselą o nadmiernym deficycie kraju. Kobietę w poniedziałek zgłosiła też Belgia, która jako jedyny kraj UE nie dotrzymał piątkowego terminu.
Jeśli von der Leyen wybierze do KE Bułgarkę, a nie Bułgara - kobiet będzie w niej 10. Nadal będzie to jednak regres w stosunku do dotychczasowego składu, liczącego 12 komisarek.
Naciski na Maltę i Słowenię
Według maltańskiego dziennika "Times of Malta" szefowa KE naciska również na premiera tego kraju, by zgłoszoną kandydaturę mężczyzny zamienił na kobietę. W poniedziałek podczas wizyty w Słowenii, która także zaproponowała mężczyznę, von der Leyen rozmawiała z premierem tego kraju Robertem Golobem.