Wczoraj Władimir Putin rozmawiał na ten temat z premierem Finlandii Matti Vanhanenem. Jeśli Helsinki zgodzą się na poprowadzenie rury po dnie ich strefy ekonomicznej na Bałtyku, ostatnim realnym przeciwnikiem projektu pozostaną Szwedzi.

W ubiegłym tygodniu Rosji udało się dokonać wyłomu w ekologicznej koalicji państw przeciwnych gazociągowi. Po bezpośredniej rozmowie telefonicznej z Putinem zgodę na budowę odcinka rury długości 144 km przez duńską strefę ekonomiczną wyraził premier Danii Lars Lokke Rasmussen. W nagrodę już w listopadzie poleci z oficjalną wizytą do Moskwy, podczas której może spodziewać się zaoferowania kontraktów dla duńskich firm. Koncern energetyczny DONG ma także wkrótce podpisać umowę z Gazpromem na podwojenie importu gazu. Zdaniem analityków tą samą drogą pójdzie Finlandia, której rząd ostateczną decyzję podejmie 29 października.

Reklama

Już w kwietniu prezydent Finlandii Tarja Halonen oświadczyła, że zastrzeżenia jej kraju do projektu są związane wyłącznie z ochroną środowiska. Rząd zlecił niezależnym fińskim ekspertom sprawdzenie, czy budowa gazociągu spełni trzy warunki: nie doprowadzi do skażenia dna morskiego, nie będzie groźna dla ryb oraz czy nie spowoduje wybuchu min pozostawionych po II wojnie światowej. Od tego czasu Gazprom zrobił jednak wiele, aby wyjść na przeciw tym oczekiwaniom. W pasie 50 metrów, po którym ma przebiegać gazociąg u wybrzeży Finlandii, Rosjanie wykryli 27 niewypałów i opracowali sposób ich usunięcia. Premier Putin obiecał także, że niezależnie od kosztów trasa rury zostanie przeprowadzona w taki sposób, aby jak najlepiej chronić środowisko.

– Rosjanie wydają ogromne środki, aby uwzględnić ekologiczne obawy Finów. Projekt, który miał kosztować początkowo 4-5 mld euro, pochłonie ostatecznie 12 mld po części właśnie z tego powodu – mówi nam Arkady Moshes, dyrektor Fińskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

Właśnie dlatego już teraz cytowany przez belgijskie radio Contact minister ds. europejskich Finlandii Astrid Thorns poinformował, że ze zgodą Helsinek nie będzie problemu. Władimir Putin nie pozostaje dłużny. Wczoraj wycofał się z groźby wprowadzenia 80-procentowych ceł eksportowych na rosyjskie drewno. Ich nałożenie oznaczałoby katastrofę dla fińskiego przemysłu meblowego, uzależnionego od rosyjskiego surowca, i wiele tysięcy straconych miejsc pracy. Teraz los gazociągu jest w rękach Szwecji. To ostatni kraj, który musi wydać zgodę na budowę. Ale doniesienia ze Sztokholmu są coraz bardziej optymistyczne dla Moskwy.

– Podstawą decyzji będzie zgodność tego projektu z międzynarodowym prawem morskim oraz Konwencją z Espoo o ochronie środowiska na Bałtyku – zapowiada w rozmowie z nami ambasador Szwecji w Warszawie, Dag Hartelius.

– Gazociąg ma przebiegać przez szwedzką strefę ekonomiczną, a nie wody przybrzeżne, dlatego mamy ograniczone możliwości zablokowania inwestycji. W trakcie debaty w Szwecji nad tym projektem początkowo ważną rolę odgrywały względy bezpieczeństwa, ale główny nacisk zawsze był położony na ekologię – podkreśla.

Rosja wyszła na przeciw również obawom Szwedów. Zrezygnowano np. z bardzo kontrowersyjnego dla obrońców środowiska pomysłu budowy platformy naziemnej niedaleko wybrzeży Szwecji. Sztokholm, podobnie jak Helsinki, musi się także liczyć z naciskami najważniejszych krajów Unii biorących udział w projekcie. A tych przybywa: po koncernach niemieckich i holenderskich, udział w konsorcjum budującym wraz z Gazpromem gazociąg zapowiedział właśnie francuski GDF Suez.