Wojna w Syrii w obiektywie najlepszych fotoreporterów. Zdjęcia nagrodzone Pulitzerem
1 Nocne bombardowanie z listopada 2012 roku Aleppo zamieniło wiele ulic tego miasta w gruzowisko.

AP / Narciso Contreras
2 Kobieta ranna po wybuchu pocisku artyleryjskiego wieziona do szpitala.

AP / Narciso Contreras
3 Ahmed opłakuje śmierć ojca, zabitego przez snajpera.

AP / Rodrigo Abd
4 Syryjska rodzina ucieka z miasteczka Idlib, gdzie bojownicy starli się z wojskami Asada.

AP / Rodrigo Abd
5 Abdullah Ahmed, ciężko poparzony dziesięciolatek, musiał się wraz z całą rodzina przenieść do namiotu.

AP / Muhammed Muheisen
6 Syryjska kobieta - Aida - opłakuje śmierć męża i dwojga dzieci.

AP / Rodrigo Abd
7 Syryjscy bojownicy w swoim schronisku.

AP / Khalil Hamra
8 Mahmud, 21-letni Palestyńczyk mieszkający w Syrii, jako jedyny z 10 osobowej grupy mężczyzn przeżył atak. Wszystkim zawiązano oczy i ostrzeliwano całymi seriami z karabinu.

AP / Khalil Hamra
9 Nocny pogrzeb zmarłego Syryjczyka.

AP / Manu Brabo
10 Syryjczyk opłakuje śmierć swojego syna.

APART / Manu Brabo
11 Ranny w brzuch syryjski cywil próbuje wydostać się poza linię ognia. Trafił go snajper.

AP / Narciso Contreras
12 Mężczyzna uczy 11-letniego Bilala, jak obsługiwać granat o napędzie rakietowym.

AP / Rodrigo Abd
13 Bandaże i środki higieniczne na zapleczu szpitala w Aleppo.

AP / Manu Brabo
14 Zrujnowane prywatne mieszkanie po kilku dniach walk w Aleppo.

AP / Narciso Contreras
Komentarze (14)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarsze"Pokoju na ziemi nie zaprowadzi żaden rząd ludzki, lecz Królestwo Boże, niebiański rząd z Chrystusem Jezusem na czele. Zobacz, czego na temat tej wspaniałej nadziei uczy Biblia.
1. Bóg sprawi, że wojny ustaną aż po kraniec ziemi. W ten sposób spełni swą obietnicę i zaprowadzi „na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Psalm 46:9; Łukasza 2:14, Biblia Tysiąclecia).
2. Królestwo Boże będzie z nieba sprawować władzę nad całą ziemią (Daniela 7:14). Jako rząd światowy, wyeliminuje nacjonalizm, który jest źródłem wielu konfliktów.
3. Jezus, Władca Królestwa Bożego, został nazwany „Księciem Pokoju”. Sprawi on, że „pokojowi nie będzie końca” (Izajasza 9:6, 7).
4. Bóg nie pozwoli, by pod rządami tego Królestwa żyli ludzie nastawieni wojowniczo, ponieważ „miłującego przemoc dusza jego nienawidzi” (Psalm 11:5; Przysłów 2:22).
5. Bóg uczy swych sług, jak żyć z innymi w pokojowych stosunkach. Biblia tak opisuje rezultaty tego szkolenia: „Przekują swe miecze na lemiesze, a swe włócznie na noże ogrodnicze. Naród nie podniesie miecza przeciw narodowi ani się już nie będą uczyć wojowania” (Izajasza 2:3, 4)."
- Czyli nie bój żaby!!!
Gorąco polecam mój materiał nt. sytuacji w syrii
Dziękuje.,
https://www.youtube.com/watch?v=2G2AdIwkf3c
teraz najgorszy ma byc katolicyzm.Nowe wytyczne z Brukselki
Maalula znajduje się pod okupacją syryjskich, islamskich rebeliantów, którzy dokonują masakry chrześcijan. Investig’Action poinformowała, że dotychczas zabili oni już 20 osób i uprowadzili 15. Obecnie terroryści są wszędzie, w każdym kościele i klasztorze. Podpalili klasztory Mar Sarkie, Mar Bakhos, Saint-Serge i Bacchus.
Atak na Maalule w nocy 4 września kosztował życie 20 milicjantów z komitetów ludowych, którzy bronili miasta. Dwóm z nich poderżnięto gardła. Rebelianci, po zajęciu miejscowości, zaczęli plądrować domy chrześcijan.
Weszli m. in. do domu Abou Aala al Haddad, chrześcijanina, który przyjechał z Zahle w Libanie na kilkudniowy odpoczynek do swojego rodzinnego miasta. Po splądrowaniu całego domu, połamaniu krzyża i obrazów, terroryści domagali się od niego przejścia na islam. Haddad odmówił, wówczas go zabili, twierdząc, że „prowadzą świętą wojnę przeciw Krzyżowcom”. Następnie udali się do sąsiedniego domu zamieszkałego przez wdowę Jamile Oum Mahfouz i jej córkę, oskarżając je o bezbożnictwo i adorowanie krzyża. Obie niewiasty zostały uprowadzone w nieznane miejsce. Potem, ta sama banda zatrzymała się przed statuą Świętego Grzegorza znajdującą się przed klasztorem jego imienia. Wyśmiewano się ze świętego, rzucano obelgami. Terroryście nie zatakowali żadnego domu muzułmańskiego. Przebywający w Maalula sunniccy uchodźcy witali ich z otwartymi ramionami. Kiedy rebelianci dotarli do centralnego placu miasta zaczęli bluźnić.
Po usunięciu ich przez armię syryjską, ponownie wrócili do miasta, siejąc gwałt i postrach wśród chrześcijan. Zabili czterech młodych mężczyzn. Podcięli gardło ojcu Toufik Eid, przełożonemu klasztoru Saint-Serge i Bacchus. Chrześcijanie żyją w permanentnym strachu, barykadując się w swoich domach. Obecnie terroryści okupują kościoły i klasztory, w tym klasztor Świętej Tekli. Matka przełożona, Pelagie, błaga władze syryjskie o pomoc.
.
Muzułmańskie barbarzyństwo w syryjskiej Maaluli
Maalula znajduje się pod okupacją syryjskich, islamskich rebeliantów, którzy dokonują masakry chrześcijan. Investig’Action poinformowała, że dotychczas zabili oni już 20 osób i uprowadzili 15. Obecnie terroryści są wszędzie, w każdym kościele i klasztorze. Podpalili klasztory Mar Sarkie, Mar Bakhos, Saint-Serge i Bacchus.
Atak na Maalule w nocy 4 września kosztował życie 20 milicjantów z komitetów ludowych, którzy bronili miasta. Dwóm z nich poderżnięto gardła. Rebelianci, po zajęciu miejscowości, zaczęli plądrować domy chrześcijan.
Weszli m. in. do domu Abou Aala al Haddad, chrześcijanina, który przyjechał z Zahle w Libanie na kilkudniowy odpoczynek do swojego rodzinnego miasta. Po splądrowaniu całego domu, połamaniu krzyża i obrazów, terroryści domagali się od niego przejścia na islam. Haddad odmówił, wówczas go zabili, twierdząc, że „prowadzą świętą wojnę przeciw Krzyżowcom”. Następnie udali się do sąsiedniego domu zamieszkałego przez wdowę Jamile Oum Mahfouz i jej córkę, oskarżając je o bezbożnictwo i adorowanie krzyża. Obie niewiasty zostały uprowadzone w nieznane miejsce. Potem, ta sama banda zatrzymała się przed statuą Świętego Grzegorza znajdującą się przed klasztorem jego imienia. Wyśmiewano się ze świętego, rzucano obelgami. Terroryście nie zatakowali żadnego domu muzułmańskiego. Przebywający w Maalula sunniccy uchodźcy witali ich z otwartymi ramionami. Kiedy rebelianci dotarli do centralnego placu miasta zaczęli bluźnić.
Po usunięciu ich przez armię syryjską, ponownie wrócili do miasta, siejąc gwałt i postrach wśród chrześcijan. Zabili czterech młodych mężczyzn. Podcięli gardło ojcu Toufik Eid, przełożonemu klasztoru Saint-Serge i Bacchus. Chrześcijanie żyją w permanentnym strachu, barykadując się w swoich domach. Obecnie terroryści okupują kościoły i klasztory, w tym klasztor Świętej Tekli. Matka przełożona, Pelagie, błaga władze syryjskie o pomoc.
Bez echa, w zasadzie jako ciekawostka sezonu ogórkowego, przeszła informacja o popularności imienia Mahomet na Wyspach Brytyjskich. Okazało się bowiem, że po raz pierwszy imię proroka i założyciela islamu jest imieniem najczęściej nadawanym noworodkom w Londynie.
Przykrą tę wiadomość gazeta „Daily Mail” natychmiast załagodziła zapewnieniem, że w całej Anglii w dalszym ciągu największą popularnością cieszy się Harry. Łatwo jednak zauważyć, że nie jest to do końca prawdą, gdyż zsumowanie różnych wersji pisowni imienia Mahomet (Muhammad, Mohammed oraz Mohammad) daje liczbę 7 032 wobec 6 893 chłopców o imieniu Harry. Co to oznacza? Niewątpliwie coś więcej, niż tylko przelotną modę, która jednego roku na szczyt listy wynosi Roberta, zaś kolejnego – Jacka. Jest to bowiem kolejny symptom postępujących w Europie zmian demograficznych, zmian które nie zaczęły się rok, ani nawet dziesięć lat temu, i które nie ograniczają się do jednego tylko kraju.
Przodownikiem w tej dziedzinie okazała się – a jakże – Bruksela. Z „pewną dozą nieśmiałości” i niezwykle jak na siebie lakonicznie, „Gazeta Wyborcza” pisała już w 2003 roku, że „Mohamed to najpopularniejsze imię dla syna w Brukseli”, co wynikało z danych przedstawionych przez Narodowy Instytut Statystyki. W belgijskiej stolicy Mahomet wyprzedził Adama i Rayana, jednak podobnie jak w przypadku brytyjskim, w klasyfikacji na poziomie całego kraju plasował się niżej. Nic w tym dziwnego, gdyż emigranci preferują miasta i te stają się ośrodkami skupiającymi muzułmanów, podczas gdy prowincja dłużej zachowuje spójność etniczno-kulturową. Dziś w Brukseli siedem najpopularniejszych imion męskich to Mohamed, Adam, Rayan, Ayoub, Mehdi, Amine oraz Hamza. Identyczny scenariusz można było zaobserwować w Norwegii, Holandii i Danii. W Oslo w 2008 roku Statistics Norway potwierdził kolejny rok prymatu Mahometa nad innymi imionami męskimi. Podobnie było w Holandii, co w 2009 roku nagłośniło antyemigranckie ugrupowanie Geerta Wildersa PVV (Partia na rzecz Wolności). W czterech największych miastach Holandii nowo narodzonym chłopcom rodzice najczęściej nadają imię Mohammed lub którąś z innych pisanych wersji tego imienia. Mahomet – w jednej z wielu wersji – jako imię nadane nowo narodzonemu chłopcu pojawił się w 2008 roku trzy razy częściej niż Jayden w Amsterdamie, Rotterdamie, Hadze i Utrechcie, wynikało z informacji udzielonych ugrupowaniu PVV przez zarząd ubezpieczeń społecznych. Między innymi takie doniesienia na temat emigrantów zdecydowały o politycznej popularności PVV.
Ten sam, powtarzający się w różnych miejscach scenariusz oznacza, że przewidywania dotyczące sytuacji demograficznej Europy a głoszące nadchodzącą muzułmańską dominację coraz mniej należą do sfery social-fiction. Sama tylko Wielka Brytania jest tu najlepszym przykładem: z analiz Pew Forum on Religion & Public Life wynika, że kraj ten w 1990 roku zamieszkiwało ok. 2 procent muzułmanów, zaś w 2010 liczba ta wzrosła do 4,6 proc., co przekłada się na niemal 3 miliony wyznawców Mahometa. Według niektórych prognoz do 2030 w Zjednoczonym Królestwie będzie 8 procent muzułmanów (czyli ponad 5,5 miliona osób). W całej Europie w ciągu ostatnich 30 lat liczba wierzących w islam wzrosła ponad dwukrotnie a do roku 2015 ma znów się podwoić. Niski przyrost naturalny Europejczyków połączony z wysoką dzietnością emigrantów zmieniają aż po same fundamenty to, co zwykliśmy nazywać kulturą i cywilizacją europejską. Bowiem tak dogłębne zmiany w tkance społecznej będą miały znaczący wpływ na wszystko – od edukacji po sztukę i od religii po politykę zagraniczną.
Warto w tym miejscu przywołać postać jednego z najbardziej kontrowersyjnych polityków brytyjskich zeszłego wieku – Johna Enocha Powella. Powell był członkiem parlamentu brytyjskiego z ramienia partii konserwatywnej oraz ministrem zdrowia w latach 1960-1963, ale prawdziwą sławę zyskał w 1968 roku, dzięki swojej przemowie dotyczącej emigracji, której potem przydano tytuł „rzeki krwi”. W mowie tej Powell jako pierwszy polityk otwarcie dotknął problemu niemających sobie równych w ostatnim tysiącleciu zmian demograficznych w społeczeństwie brytyjskim spowodowanych kolosalnych rozmiarów migracją. W ocenie Powella, prowadzenie takiej polityki emigracyjnej można porównać do oglądania narodu usypującego swój własny stos pogrzebowy. Bazując na trzeźwych obserwacjach swoich wyborców Powell ostrzegał, że chociaż wielu emigrantów się zintegruje, znakomita większość przybyszów oprze się asymilacji i będą kultywować różnice kulturowe i religijne, tak by w przyszłości móc zdominować zarówno swoich współziomków, jak i z czasem, resztę populacji autochtonicznej. Na zakończenie swojej przemowy Powell zacytował fragment „Eneidy”, który właśnie stał się źródłem tytułu pod jakim jest powszechnie znana: – Wojny, straszliwe wojny / I hojnie krwią spienione widzę Tybru fale! (Wergiliusz, „Eneida” 6, 86-87 w przekładzie księdza Tadeusza Karyłowskiego).
Ze wszystkich przekręconych oraz wyjętych z kontekstu cytatów w historii polityki, żaden nie jest nadużywany z równą lubością, jak właśnie owe „rzeki krwi” Enocha Powella. To, co Powell powiedział naprawdę brzmiało bowiem następująco: – Kiedy patrzę w przyszłość przepełnia mnie niepokój. Jak Rzymianin zdaję się widzieć „krwią spienione Tybru fale”. – Powell nie mówił zatem o rzekach krwi sensu stricto. Jako filolog klasyczny z wykształcenia (Powell był absolwentem i profesorem – tytuł ten otrzymał mając lat 25 – uniwersytetu Cambridge) polityk, być może nieco pochopnie, zakładał, że jego słuchacze wychwycą cytat z księgi należącej przecież do kanonu literatury światowej, w którym wieszczka Sybilla przepowiada nadejście przerażających wojen. Bez wątpienia Powell był jak najdalszy od przekonania, że Tamiza, podobnie jak Tyber spłynie któregoś dnia krwią, nie było jego intencją wieszczenie wojny domowej w Wielkiej Brytanii; chciał jedynie dać wyraz swojemu zmartwieniu i niepokojowi, i uczynił to w bardzo plastyczny sposób, godny miłośnika i znawcy starożytnych eposów.
Przepowiadanie przyszłości już od czasów Sybilli, jest zawodem niełatwym i niewdzięcznym. Wszelkie długofalowe prognozy demograficzne rzadko kiedy są trafne, gdyż w obliczu ogromnej ilości zmiennych, zakładają one najczęściej, że świat znajduje się w stanie constans, i to na braku zmian opierają swoje kalkulacje. Świat jednakże nie jest niezmienny i stąd właśnie tak trudno jest podać wiarygodne wyliczenia dotyczące liczby europejskich muzułmanów w przyszłości. Podobnie jak przydarza się to wielu współczesnym komentatorom wymykającym się poza zasieki poprawności politycznej, tak i wówczas Powella z furią oskarżono o rasistowski atak na emigrantów. Zauważmy jednak, iż głównym grzechem Enocha Powella nie był język jakiego użył, ale to, że jako pierwszy polityk otwarcie i krytycznie opisał problem, o którym wielu mówiło półszeptem – że w rezultacie masowej emigracji, w swoim własnym kraju, na swojej własnej ulicy czuli się jak obcy, i że to im się nie podobało.
Czterdzieści lat później jasne jest, że profetyczny Enoch Powell jednocześnie miał rację i jej nie miał. Nie pomylił się w tym, że ogromny napływ emigrantów fundamentalnie zmieni tkankę społeczną i będzie w swoich skutkach o wiele bardziej dalekosiężny niż zdają się to przewidywać zatwardziali zwolennicy multikulturalizmu – bardziej zainteresowani ziszczaniem tej politycznej utopii niż rzekomymi korzyściami ekonomicznymi masowej emigracji. Jednocześnie jednak Powell mylił się ograniczając zasięg tego zjawiska tylko do Wielkiej Brytanii oraz przepowiadając jedno katastroficzne wydarzenie mające zdecydować o przyszłości. Niewątpliwie byliśmy świadkami zamieszek, oglądaliśmy udane zamachy terrorystyczne, płonące przedmieścia, zaostrzenie podziałów rasowych i kulturowych oraz znacząc
~wiele bny2013-09-11 15:55
DUREŃ ! ! !