Po konwencji Partii Demokratycznej na początku września poparcie dla Obamy po raz pierwszy od maja przekroczyło 50 proc., a odsetek Amerykanów przekonanych, że kraj "podąża w dobrym kierunku", jest na najwyższym poziomie od zabicia przez żołnierzy USA Osamy bin Ladena w maju 2011 roku.
Z sondażu ośrodka GfK wynika, że 52 proc. wszystkich osób uprawnionych do głosowania popiera Obamę, a tylko 37 proc. Mitta Romneya. Rozkład głosów wygląda jednak inaczej, gdy pod uwagę weźmie się tylko te osoby, które z prawa do głosowania najprawdopodobniej rzeczywiście skorzystają. W tej grupie obaj kandydaci idą niemal równo: Obama z wynikiem 47 proc., Romney - 46 proc. To pokazuje, jak bardzo wynik wyborów prezydenckich będzie zależał od frekwencji - podkreśla agencja Associated Press.
Przewaga Romneya sprzed konwencji obu partii, którą zdobył w sprawach gospodarczych, stopniała przede wszystkim z dwóch powodów: krytyki, jaką Republikanin wygłosił pod adresem Obamy po atakach na amerykańskie ambasady na Bliskim Wschodzie, oraz przez to, że w swoim przemówieniu na zakończenie konwencji Republikanów nie wspomniał o wojnie w Afganistanie i nie podziękował żołnierzom za ich poświęcenie w tej misji. Krytykę Romney wygłosił w czasie, gdy inni politycy skupiali się raczej na wyrażaniu współczucia ofiarom i potępieniu napaści.
Respondenci na podobnym poziomie oceniają kompetencje Obamy i Romneya w szeroko pojętej dziedzinie gospodarki oraz radzenia sobie z deficytem budżetowym, jednak kandydat Demokratów jest lepiej oceniany w kwestii bezpieczeństwa państwa, spraw socjalnych i służby zdrowia.
Sondaż ośrodka GfK na zlecenie agencji AP przeprowadzono w dniach 13-17 września i oparto na rozmowach telefonicznych z 1512 pełnoletnimi osobami z całego kraju. Margines błędu wynosi 3,2 punktu procentowego.