Po ponownym przeanalizowaniu spotu "Obywatele decydują" Komisja do spraw Kampanii Społecznych zdecydowała o niewyrażeniu zgody na jego emisję - odpowiedział nam Jacek Rakowiecki, rzecznik TVP, pytany o losy spotu w telewizji publicznej. - Powodem takiej decyzji jest ocena, że spot w słusznej skądinąd sprawie bazuje na negatywnych emocjach, wyrażanych za pomocą skojarzeń nie tylko - jak się twierdzi - potocznych czy kolokwialnych, ale wręcz wulgarnych, obrazowanych w dodatku w sposób drastycznie dosadny.
Rakowiecki dodaje, że w ocenie TVP choć ideą twórców spotu była właśnie chęć zaszokowania, to nadawca publiczny musi wyraźnie wyznaczyć granicę, do której szokowanie jest uzasadnione w przestrzeni publicznej, ale i od której służy ono już w istotnym stopniu epatowaniu wulgarnością: - W tym przypadku - w naszym głębokim przekonaniu - granica ta została przekroczona, przez co spot mający zachęcać "do dobrego", czym powinien być udział w akcie wyborczym, koncentruje się bardziej na budowaniu negatywnych emocji. - podkreślił rzecznik telewizji.
Spot już wcześniej wzbudzał wiele kontrowersji. Jak pisaliśmy, Polskie Radio nie zgodziło się na jego emisję, równie doszukując się w materiale obscenicznych odniesień.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Pornografia w spocie? Dlaczego media publiczne nie chcą go wyemitować? >>>
Tak choćby ocenił Tomasz Sekielski, który sam wezwał, by zaprzestać olewania:
Zaś prawnik Piotr Vagla Waglowski szefa ISPRO zachęca, by nakręcił spot o tym jak wdzięczny jest politykom, bo taki TVP na pewno pokaże:
Zdarzały się tez głosy negatywne. Dziennikarz RMF Tomasz Skory jednoznacznie ocenił go jako "na granicy prostactwa:
Według rzecznika TVP właśnie negatywne opinie są jedną z przyczyn decyzji TVP.
Już odmowna decyzja Polskiego Radia wzbudziła spore kontrowersje. Większość publicystów i widzów w spocie nie potrafiła dopatrzeć się wulgaryzmów - stwierdza Jacek Rakowiecki. - Wskazuje zresztą na to znaczna część głosów wypowiedzianych w przestrzeni publicznej w jego obronie, które koncentrują się prawie wyłącznie na wyrażaniu niechęci lub wręcz nienawiści do wszystkich polityków, zupełnie z boku pozostawiając główne w założeniu przesłanie spotu, czyli zachętę do brania udziału w głosowaniu wyborczym. Reasumując tę dyskusję, można powiedzieć, że dobry cel został przesłonięty przez środki, jakie użyto do kreacji użyto, a które stają się ważniejsze od głównego przesłania - dodaje.
I jednoczenie podkreśla, że komisja TVP zaproponowała INSPRO publikacje poprzedniego spotu, który także zachęcał do aktywności wyborczej, a był bardziej atrakcyjny.
Spot z Julią Kamińską w ciągu tygodnia na YouTube obejrzano już ponad ponad 290 tys. razy.