"Kampania wyborcza, zresztą tak jak mówiliśmy wcześniej, jak zapewnialiśmy o tym partnerów w Europie, miała zerowy wpływ na sprawowanie prezydencji" - ocenił minister na środowej konferencji prasowej. Podkreślił, że ministrowie, którzy startują w wyborach, na czele z premierem, mieli w związku z prezydencją dodatkowe obowiązki, ale żadna sprawa prezydencji nie ucierpiała ze względu na kampanię wyborczą.
"Jeśli zapoznamy się z polską konstytucją i zobaczymy, jak długi czas przeznaczony jest na poszczególne etapy decyzji o tworzeniu koalicji, rządu (...), to ja myślę, że w zasadzie 98 proc. prezydencji zrealizujemy zapewne, zanim powstanie nowy rząd, jakikolwiek on będzie" - powiedział minister. Dziennikarze pytali Dowgielewicza o słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego nt. kanclerz Niemiec Angeli Merkel, zawarte w jego książce "Polska naszych marzeń". Kaczyński napisał tam, że "nie sądzi, żeby kanclerstwo Angeli Merkel było wynikiem czystego zbiegu okoliczności".
"Jarosław Kaczyński stara się podsycać obawy, strachy, stara się skłócić nas z sąsiadami, ale wydaje mi się, że nie jest to żadne zaskoczenie dla ludzi, którzy mają dobrą pamięć (...). Przypominam sobie różne rzeczy, które Jarosław Kaczyński, Anna Fotyga czy Witold Waszczykowski i inni kandydaci do przyszłego rządu mówili na temat polityki zagranicznej" - powiedział Dowgielewicz.
"Uważam, że źle świadczy o przywódcy największej partii opozycyjnej, że jego głównym argumentem w ostatnich dniach kampanii jest straszenie Polaków naszymi sąsiadami, z którymi Polska ma bardzo dobrą i skuteczną współpracę" - ocenił minister. Rzecznik prezydencji Konrad Niklewicz zaznaczył natomiast, że słowa Jarosława Kaczyńskiego o Angeli Merkel przebiły się do opinii publicznej w krajach zachodnioeuropejskich. W tym kontekście powiedział o środowych publikacjach w prasie niemieckiej, w tym - jak mówił - "w najbardziej poczytnym niemieckim dzienniku".
Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung", nawiązując do wypowiedzi Kaczyńskiego na temat niemieckiej kanclerz, napisał w środę, że prezes PiS znów sięgnął w kampanii wyborczej po niemiecką kartę, a rolę "złego Niemca" odgrywa tym razem kanclerz Angela Merkel. Minister Dowgielewicz mówił też o tym, że 9 października będziemy wybierać między dwoma modelami polityki europejskiej: "aktywną polityką europejską, opierającą się o sojusze i realną ocenę naszych interesów i ich realizację" a "działaniem w myśl zasady: najpierw robić, potem myśleć".
"Jarosław Kaczyński mówił ostatnio o łódkach, przywoływał żeglarskie skojarzenia, mogę powiedzieć, że to jest taki sternik, który chętnie poobijałby się z innymi łódkami i zobaczył, jak z tego wyjdzie. Na zasadzie: najpierw robić, a potem myśleć" - mówił minister. Odnosząc się do kwestii negocjacji nad nowym budżetem UE na lata 2014-2020, zaznaczył, że w przyszłym roku musimy mieć rząd, który będzie w stanie skutecznie zawalczyć o fundusze dla Polski w ramach polityki spójności. Jak mówił, bardzo ważne jest to, aby polski rząd miał jasne priorytety w tej kwestii.
Dowgielewicz ocenił, w PiS-ie nie ma jasności co do tego, jakie priorytety rząd Jarosława Kaczyńskiego miałby mieć w sprawach budżetowych w przyszłym roku. "Nie słyszę, aby PiS mówił o polityce spójności (...), to jest polityka, z której Polska dostaje najwięcej środków" - zaznaczył minister.
Polityka spójności ma na celu zmniejszenie różnic między biedniejszymi a bogatszymi krajami i regionami UE. W budżecie na lata 2007-13 Polska jest głównym beneficjentem tej polityki (przypada jej ok. 67 mld euro, co stanowi jedną piątą wszystkich funduszy). Zgodnie z propozycją KE dot. nowego budżetu na lata 2014-2020, niezatwierdzoną jeszcze przez kraje UE, Polska mogłaby otrzymać nawet 80 mld euro. Płatnicy netto do budżetu UE już jednak zapowiedzieli, że chcą cięć. KE 6 października ogłosi propozycję polityki spójności po 2013 r.
Minister zaznaczył, że ze środków przekazywanych Polsce w ramach polityki spójności korzystają także płatnicy netto, czyli takie kraje jak Niemcy, Francuzi, Holendrzy, Szwedzi, bo ich firmy budują u nas drogi czy oczyszczalnie ścieków. "To jest sytuacja, w której polityka spójności zapewnia miejsca pracy i wzrost gospodarczy nie tylko w Polsce, ale i w tych krajach, których firmy operują na polskim rynku" - przekonywał.
Dowgielewicz był też pytany o wypowiedź prezesa PiS o tym, że jeśli zostanie premierem, to będzie zabiegał o sumę 300 mld złotych dla Polski w nowym unijnym budżecie, a być może nawet większą; Kaczyński opowiadał się też przeciwko prowadzeniu "polityki płynięcia w głównym nurcie, zgody na wszystko" w negocjacjach.
"Polityka europejska to nie jest gotowanie jajka, nie ma być +na twardo+ czy +na miękko+, tylko ma być skutecznie, uważam, że Jarosław Kaczyński jak mówi, że jest w stanie wynegocjować więcej, zderzając się ze wszystkimi wokół, to myślę, że nie mówi prawdy i obiecuje rzeczy nierealistyczne" - ocenił Dowgielewicz. Podczas konferencji minister mówił też, że najważniejszym wydarzeniem pierwszej połowy polskiej prezydencji było doprowadzenie do porozumienia w sprawie tzw. sześciopaku, który zapewni "realną koordynację gospodarczą" w Unii i świadczy o tym, że UE "jest w stanie skutecznie podejmować decyzje w oparciu o istniejące mechanizmy".
Z kolei - jak mówił - najważniejszym wydarzeniem politycznym prezydencji był jak dotąd warszawski szczyt Partnerstwa Wschodniego i przyjęta podczas spotkania wspólna deklaracja.