Kowal przekonuje, że "zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki", a zaprzestanie kampanii może spowodować, że do przekroczenia progu wyborczego zabraknie "zaledwie kilkuset tysięcy głosów".

Reklama

"Wiem, że obecnie największą trudnością w prowadzeniu kampanii wyborczej stają się publikowane sondaże, z których wynikałoby, że nie mamy szansy na wejście do Sejmu. Jest odwrotnie, pokazuje to szereg zachowań społecznych i badań" - napisał prezes PJN w liście rozesłanym do działaczy partii. List datowany jest na 24 września.

"Jesteśmy blisko realizacji tej szansy. Z powodów, które każdy musi tymczasem wyjaśnić sobie sam, takie sondaże nie są publikowane, nawet jeśli od strony metodologicznej są lepiej wykonane niż te, które są podawane do publicznej wiadomości" - napisał Kowal.

Prezes PJN podaje w liście kilka przykładów, o których "media milczą". "Podczas prawyborów w Gnieźnie 18 września w okręgu o znacznych wpływach lewicy otrzymaliśmy prawie 5 proc. głosów, a w sondażach ogólnopolskich i regionalnych na największej w tej kampanii wyborczej próbie respondentów, także niemal 5 proc" - napisał Kowal. Według szefa PJN, o liczbie sympatyków partii "najlepiej zaświadczy sam fakt bezproblemowego zebrania ok. 270 tys. podpisów" pod listami PJN do Sejmu.

Polityk podkreśla w liście, że w każdej pracy obowiązuje rzetelność i zachowywanie odpowiednich standardów, "spod tej zasady nie mogą być wyjęte ośrodki badań opinii publicznej. Szczególnie w trakcie trwającej kampanii wyborczej". "Podawanie nierzetelnych informacji na temat preferencji wyborczych można zatem porównać do błędnie podawanych prognoz ekonomicznych - na przykład inflacji, czy warunków atmosferycznych - na przykład w transporcie" - ocenił prezes PJN.

Kowal napisał, że krytyka sondaży staje się coraz bardziej powszechna ze strony niezależnych komentatorów; wymienił w tym kontekście m.in. prof. Wawrzyńca Konarskiego i Małgorzatę Subotić. "Nie robi to jednak żadnego wrażenia na +badaczach+ opinii publicznej, którzy pomylili się w wielu kampaniach, a szczególnie w sposób kompromitujący w kampaniach prezydenckiej i samorządowej 2011, czasami jeszcze w dniu wyborów" - napisał Kowal.



Reklama

Prezes PJN zwrócił uwagę, że badania preferencji politycznych są najczęściej finansowane przez media i partie polityczne. "Wielu dziennikarzy i całe redakcje w dzisiejszych czasach, szczególnie w obecnej kampanii, opowiedziały się wyraźnie po jednej lub drugiej stronie sporu. Często też o niedokładności pomiarów decyduje fakt, że ze względu na szczupłość środków wybierane są nieprecyzyjne metody badania" - napisał lider PJN.

Kowal podkreślił, że PJN chce w przyszłym parlamencie zastosować w prawie zasadę niepublikowania sondaży w końcowej fazie kampanii. Jego zdaniem, ośrodki powinny także publikować informacje nt. podmiotów, które zamawiają u nich badania tego rodzaju. "Dopóki nasze sondaże oscylowały ok. 3 proc. - były publikowane, od kiedy są wyższe - nastąpiło milczenie" - napisał.

O to, czy otrzymał list, pytany był w poniedziałek szef sztabu PJN Tomasz Dudziński. Powiedział, że to sprawa wewnętrzna partii, ale przyznał, że list otrzymał.