"Jeżeli pan chce zaproponować Zosi ze swojego spotu, żeby za klika lat mogła między dropsami a gumą do żucia w kiosku "Ruch" lub sklepiku szkolnym kupić sobie jointy, to ja się na to nie zgadzam. Jeśli moja córka dzięki takim regulacjom zacznie palić jointy, to ja się podpalę pod pana domem." - mówił w "Wyborczym Ringu Radia ZET" Paweł Poncyljusz. Jego przeciwnik od razu przeszedł do kontrataku. Zarzucił szefowi PJN, że to dzięki takim ludziom jak on, mafie rosną w siłę.
"Mafia zaciera ręce. Tacy faceci jak Paweł Poncyljusz są niezbędni mafii handlującej narkotykami, żeby móc nielegalnie finansować prostytucję, narkotyki i alkohol. I to właśnie się skończy." - stwierdził Palikot. Jednocześnie przyznał, że nie chce, by jego synowie palili marihuanę. Właśnie dlatego jest za legalizacją narkotyków. Pokazywał przykład Czech, gdzie legalizacja trawki doprowadziła do spadku konsumpcji. Z kolei to, co dzieje się teraz w Polsce, jest, zdaniem Palikota nihilizmem społecznym, bo zamyka się ludzi w więzieniu za zapalenie jointa.
Poncyljusz nie pozo jednak dłużny. Zarzucił Palikotowi, że tylko udaje antysystemowca i zwolennika narkotyków, by wejść do Sejmu. "Pan stroił się w cudze piórka. Pan chce teraz udawać przyjaciela Wolnych Konopii, a parę lat temu udawał pan konserwatywnego polityka, finansował pan pismo "Ozon", potem udawał pan, że jest politykiem systemowym pijąc winko z Donaldem Tuskiem i Grzegorzem Schetyną. Dzisiaj pan i pana koledzy stroicie się w piórka antystemowców, którzy nigdy w polityce nie mieli miejsca" - atakował szef PJN.