"Polska nie zamieni się w Grecję (...) uchronimy Polskę przed wywrotką" - powiedział premier. Tusk ocenił, że "wywrotka" jest możliwa w każdym kraju w Europie. "To jest gra o to, czy Polska się wywróci, tak jak połowa Europy, czy też będziemy dalej, krok po kroku, ale bezpiecznie szli do przodu" - mówił.
Tusk stwierdził też, że wie "jakim hazardem" będzie 9 października wybór inny niż PO, bo zna swoich konkurentów. Dodał, że przez ostatnie dni przed wyborami będzie namawiał tych wszystkich, którzy chcą zagłosować, by - zanim to zrobią - dobrze się zastanowili, co znaczy dla Polski "premier Kaczyński, premier Napieralski czy premier Palikot". "Każdy niech we własnym sumieniu niech sobie odpowie, co jest dla Polski bezpieczniejsze, a co bardziej ryzykowne" - stwierdził premier.
Podkreślał, że wie w jakim stopniu właśnie on gwarantuje "bezpieczne przeprowadzenie Polski - tak jak przez ostatnie cztery lata - także przez następne cztery lata". "Zdaję sobie też sprawę, że dla młodego wyborcy gwarancje bezpieczeństwa nie są najważniejsze. () Jestem przekonany, że wystawienie Polski na hazard teraz, w czasach kryzysu, niepewności, zamętu gospodarczego na świecie może oznaczać, że wasze marzenia, te najodważniejsze, niestandardowe, zaskakujące nas wszystkich będą nie do zrealizowania" - oświadczył szef rządu.
Tusk mówił, że zdaje sobie sprawę z tego, iż wybory to taki moment, by "pokazać władzy jej miejsce", że "nie ma takiej władzy, z której wszyscy byliby zadowoleni w 100 proc., że to jest też moment odreagowania".
Na spotkaniu młodzi ludzie pytali Tuska m.in. jakie plany na kolejne cztery lata rządów ma PO jeśli wygrałaby wybory. "Kampania, jeśli ma być uczciwa, nie może w tym roku polegać na tym, że będą jeździli (politycy - PAP), rozdawali bezpłatne bilety dla studentów (...) to jest nieuczciwe stawianie sprawy" - mówił studentom Tusk.
Młodzi ludzie pytali premiera także m.in. dlaczego jego niedawne spotkanie Warszawie z przedstawicielami organizacji kibiców odbyło się za zamkniętymi drzwiami. "Jak zauważyliście, ja jeśli chodzi o spotkania z kibicami, mam tych debat też na ulicy dużo. One się z reguły kończą tym samym, ale ja nie mam żadnego oporu, by z kimkolwiek otwarcie debatować - czy to jest prezes Kaczyński, czy to są kibole, czy to są grupy jeżdżące za mną z Ruchu Palikota" - powiedział Tusk.
Podkreślił, że "dostał informację, że przedstawiciele stowarzyszeń kibicowskich chcą pogadać serio" i że lepiej byłoby porozmawiać bez mediów. "Ale jeśli są zainteresowani, każde spotkanie jest protkołowane, nagrywane, nie ma żadnych tajemnic" - zapewnił.
Premier oświadczył, że nie musi "kupować przychylności kibiców". "Bo ja na wojnę z kibicami nie poszedłem. Poszedłem na wojnę z bandytami i tę wojnę będę kontynuował i tę wojnę wygram z bandytami. Choćby nie wiem ilu ludzi przychodziło i krzyczało: to dla mnie to jest tylko dodatkowa motywacja" - powiedział Tusk.
>>>TU MOŻESZ ZOBACZYĆ, JAK KIBICE PRZYWITALI TUSKA W LUBLINIE
Przed klubem, w którym odbywało się niedzielne spotkanie, zgromadzili się kibice, którzy krzyczeli m.in. "Ole ole to my kibole", "Donald matole, twój rząd obalą kibole" i "9 października wrzuć Donalda do śmietnika".
Tusk zaznaczył na spotkaniu, że chodzi na mecze i umie rozróżnić kibiców od "niesfornych kibiców, od chuliganów, od zwykłej bandyterii". "Więc tak długo, jak będą ludzie, którzy będą równocześnie kibicami swych drużyn, będą agresywni, będą zagrażali bezpieczeństwu ludzi () tak długo będę bezwzględnie walczył" - oświadczył.
"Jeśli widzę, że dziś moi oponenci, mówię o PiS-ie, stoją po stronie tych, którzy biją, wnoszą niebezpieczny sprzęt na stadiony, rozbijają spotkania, () jeśli tak ma wyglądać opozycja, to ja się cieszę, że Polacy to widzą" - powiedział. Jak stwierdził, "jeśli demokracja w wykonaniu PiS ma tak wyglądać, że będzie rządził kibol, to cieszy się, że to widać czarno na białym".
W spotkaniu w Lublinie wzięli także udział: posłanka Joanna Mucha, poseł Włodzimierz Karpiński, aktor Tomasz Karolak.
Po spotkaniu jeden z mieszkańców pytał premiera, czy - jeśli wygra wybory - planuje wprowadzenie podatku katastralnego. Premier zaprzeczył. "Na 100 proc.?" - dopytywał mężczyzna. "Na 100 proc." - odparł Tusk. Mężczyzna życzył też premierowi powodzenia. "Bo ja po drugiej stronie jestem" - powiedział. "Domyślam się, ale każdy może zmienić zdanie" - odpowiedział Tusk.