"W programie pokazujemy dylematy związane z kryzysem, z globalizacją, pokazujemy co trzeba zrobić, żeby zapewnić bezpieczeństwo finansów państwa, energetyczne, żywnościowe, ekologiczne itd." - powiedział w czwartek PAP szef klubu PSL Stanisław Żelichowski.

Reklama

W prezentacji programu, która odbędzie się w siedzibie partii przy ul. Kopernika w Warszawie, mają wziąć udział posłowie Stronnictwa, a także ministrowie reprezentujący partię w rządzie. W czasie przedstawiania programu mają być też wyświetlane klipy wyborcze, które będą nawiązywały do propozycji ludowców.

W przyjętej wcześniej deklaracji politycznej, na której opiera się program wyborczy partii, Stronnictwo opowiada się za budowaniem państwa, które tworzy warunki do godnego życia obywateli. PSL deklaruje też przeprowadzanie refom zapewniających wsparcie grup społecznych, które tego potrzebują.

Partia chce też likwidowania barier rozwoju przedsiębiorczości, a także tworzenia narzędzi ją wspierających. Stronnictwo opowiada się też za zrównoważonym rozwojem kraju, przeciwstawiając go rozwojowi opartemu o centra metropolitarne.

W programie są też propozycje wychodzące naprzeciw oczekiwaniom Polonii. Sporą część warszawskiej listy PSL tworzą ludzie mieszkający na stałe za granicą. Ludowcy liczą na to, że otwierając stołeczną listę na środowiska polonijne będą mogli po raz pierwszy przekroczyć tu pięcioprocentowy próg wyborczy i uzyskać mandat. Polacy oddający głosy za granicą mogą bowiem głosować tylko na kandydatów startujących w Warszawie.

Reklama

"Z uwagi na tą młodą emigrację chcemy zmiany w ubezpieczeniach, tak żeby zapewniona była możliwość opieki medycznej poza granicami kraju. To jest jedna z podstawowych bolączek Polaków, którzy emigrowali po 2004 r." - powiedział PAP Artur Andrysiak z mazowieckiego PSL.

Jak zaznaczył, problemy Polaków, którzy mieszkają za granicą pojawiają się, gdy np. ktoś ulegnie wypadkowi w pracy; wówczas często zdarza się, że taka osoba ma problemy z uzyskaniem pomocy, z uwagi na to, że nie jest objęta ubezpieczeniem w danym państwie.

Reklama

W tym tygodniu ludowcy sfinalizowali prace nad kształtem list wyborczych. Pierwotne ich propozycje były przedstawiane przez regionalne konwencje wyborcze, później zatwierdzała je krajowa konwencja wyborcza, która odbyła się pod koniec czerwca w podwarszawskich Otrębusach.



W środę Naczelny Komitet Wykonawczy, który był upoważniony do dokonywania korekt w sprawie kolejności kandydatów do Sejmu, postawił w tej sprawie kropkę nad "i". "Są drobne zmiany na dalszych miejscach, ale one nie są istotne" - oświadczył Żelichowski. W okręgach, w których ludowcy zdobywali mandaty, liderami są głównie obecni posłowie.

"Są okręgi, gdzie było 2-3 posłów, w związku z tym trudno, żeby wszystkich na jedynce umieścić, ale tam gdzie posłowie mieli dobry wynik, to trudno z nich nie korzystać. Jak mówi ludowe przysłowie: nie wyprzęga się konia, który ciągnie, w związku z tym jeżeli ciągną, to są liderami list" - powiedział szef klubu PSL.

Polityk przekonuje, że na listach jego ugrupowania nie ma tzw. spadochroniarzy, czy ludzi z zewnątrz. Partia stawia za to na samorządowców, lokalnych działaczy z autorytetem - wójtów, burmistrzów, radnych, a także np. lekarzy i nauczycieli.