Główna siedziba Enei, w centrum Poznania, olśniewa drogimi marmurami. Gołym okiem widać, że firma jest bogata.
Z bogactwa zdają sobie sprawę związkowcy - w Enei działa 11 organizacji. Największe są dwa związki: Organizacja Międzyzakładowa "Solidarności" i Międzyzakładowy Związek Zawodowy (MZZ) Pracowników Grupy Kapitałowej Enea. To one dbają o przywileje dla pracowników. I prawdopodobnie oprócz opisywanego przez nas wczoraj KGHM takich przywilejów jak w energetyce nie ma w żadnej innej branży: darmowe liczniki energii (80 proc. rachunków opłaca Enea), dziedziczność posad w koncernie (polega na tym, że członkowie rodziny mają większe szanse na pracę), gwarancje zatrudnienia do 2018 roku, darmowe kursy językowe, dofinansowanie studiów, okolicznościowe nagrody, premie. Również byli pracownicy, którzy mają powody, żeby lubić Eneę – w sierpniu firma zasponsorowała im wycieczkę do Barcelony (poleciało kilkadziesiąt osób).
To przywileje oficjalne. Mniej oficjalny bonus dla związkowców to udziały w dwóch spółkach - Energo-Tourze i Biuro-Serwisie - które pozwalają dobrze żyć "Solidarności", MZZ i grupie byłych i obecnych działaczy. To paradoks: spółki utrzymują się niemal wyłącznie dzięki zleceniom z Enei - z której zarządem związkowcy są w ciągłym konflikcie.
Dopiero w tym roku zarząd Enei zaczął wypowiadać umowy spółkom związkowców. Od jakiegoś czasu stara się też odzyskać budynki w Poznaniu, które wcześniej oddał im za darmo. Czy Enei uda się odciąć związki od państwowej kasy? To nie jest pewne: sprawami zajmują się prawnicy związkowców. Spór o kamienice już wylądował w sądzie.
Chcecie działać? Macie kamienice
Enea przypomina peerelowski kombinat. Z Eneą można pojechać na wycieczkę, bo energetycy mają dwa biura podróży, hotel pod Poznaniem, sanatorium i ośrodki wczasowe. W rocznych sprawozdaniach można wyczytać, że spółka jest nierentowna, bo... całkowicie uzależniona od Enei.
Związki mają w Energo-Tourze szczątkowe udziały.
O wiele ciekawszą spółką jest Biuro-Serwis. To przykład na to, jak państwowy gigant pozwolił uwłaszczyć się na swoim majątku dwóm związkom i garstce działaczy.
Dziś nie wiadomo już, dlaczego w 1996 r. ówczesna Energetyka Poznańska założyła Biuro-Serwis do spółki z zakładową „Solidarnością” i Międzyzakładowym Związkiem Zawodowym. Władze Energetyki zmieniły się od tej pory kilka razy, a Energetyka tymczasem stała się Eneą. Marek Boiński, szef komisji zakładowej „Solidarność” Enea Poznań, przypomina sobie genezę spółki: "Enea nie chciała administrować własnymi mieszkaniami i lokalami socjalnymi".
Enea do tego stopnia nie chciała swoich mieszkań, że zakładając spółkę, od razu postawiła się na straconej pozycji - przejmując w niej znikome udziały. Większość udziałów trafiła do „Solidarności” i MZZ. "Związkowa" firma zajmuje się administrowaniem poznańskimi budynkami koncernu.
Janusz Śniadecki z poznańskiego MZZ: "Związkowa spółka? Protestuję. Biuro-Serwis nie była założona przez związki. Po prostu Enea dała nam możliwość kupna udziałów.
>>>Czytaj dalej>>>
O tym, jak trudno działać na rynku, Biuro- Serwis przekonał się już w pierwszym roku: zarobił zaledwie 10 tys. zł. Wtedy na odsiecz ruszyła Enea. W 1997 r. przekazała spółce atrakcyjne budynki w Poznaniu, Wrześni i Szamotułach, a na lepszy rozruch pożyczyła 100 tys. zł.
"Budynki w Poznaniu to rodzynki na rynku nieruchomości" - opowiada nam jeden z pracowników Enei (nie dział w związkach). "To kamienica na Głogowskiej, jednej z głównych ulic miasta, trzy budynki na ulicy Strusia i reprezentacyjna kamienica na Marcinkowskiego, w samym centrum miasta. Biuro-Serwis momentalnie zaczęło sprzedawać mieszkania w kamienicach. Tylko na Marcinkowskiego mieli 21 mieszkań, na Strusia 30, ponad trzydziestkę w terenie.
Marek Boiński z „S”: "Obsługa takich lokali to są dodatkowe koszty dla zakłady, więc za symboliczną złotówkę przejmowali je pracownicy".
Po "darowiźnie" zysk spółki skoczył raptownie do 3,3 mln zł. A do związków udziałowców popłynęły pieniądze z dywidend. Janusz Śniadecki z poznańskiego MZZ przyznaje bez ogródek: "To był dla nas drugi filar finansowania, oprócz składek członkowskich".
Dlaczego od tylu lat spółka zarabia na Enei? W jej radzie nadzorczej działają wpływowi związkowcy, jak Marek Siebner, szef MZZ i Paweł Balcerowski, członek rady nadzorczej Enei, i działacz "Solidarności". Za obecność w radzie Biuro-Serwisu zarabiają po kilka tysięcy miesięcznie.
Mówi jeden z pracowników poznańskiej Enei (chce pozostać anonimowy): "Biuro-Serwis to ciekawy przypadek. W jednej spółce spotykają się przedstawiciele pracobiorców i pracodawców. Jak można pogodzić rozbieżne interesy jednych i drugich? Ci sami działacze jednego dnia uzależnieni są od decyzji prezesów w sprawie zleceń dla spółki. Innego dnia zasiadają za stołem z tymi samymi prezesami negocjując sprawy pracownicze".
Marek Boiński z "S": "Enea nie chciała rządzić w Biuro-Serwisie, więc zostawiła sobie mały pakiet, a resztę oddała w ręce związków. Być może jest to dwuznaczna sytuacja, ale przypominam, że zlecenia otrzymujemy w ramach przetargu, czyli wszystko odbywa się na zasadach rynkowych.
O udziały związków w Biuro-Serwisie pytam Teresę Gorochowik, wiceprezesa spółki: "Ile udziałów mają u nas związki? Nie mogę panu powiedzieć. Proszę sobie sprawdzić w sądzie rejestrowym".
Przychodzi związkowiec i wymienia żarówkę
Dziś w Biuro-Serwis udziały mają Enea (małe) i oba związki zawodowe (duże). Związkowcy zasiadają w radzie nadzorczej. Firmą rządzą dwaj byli pracownicy Enei, Zbigniew Hoffa i Marek Sobkowiak. Obaj mają w sumie 36 proc. udziałów w spółce. Sobkowiak to emerytowany działacz, jego żona też jest związkowcem w Enei.
W najlepszych latach zarząd związkowej spółki zarabiał po 10 tys. na rękę.
>>>Czytaj dalej>>>
Czym zajmuje się Biuro-Serwis?
Choć nie ma koncesji MSWiA na ochronę, zajmuje się ochroną budynków Enei. Jak to możliwe? Enea płaci Biuro-Serwisowi za ochronę, a ten... podzleca ją profesjonalnej firmie ochroniarskiej. Ile to kosztuje Eneę. Nie wiadomo.
Oprócz ochrony Biuro-Serwis robi remonty, sprzedaje meble biurowe, kupuje np. papier do drukarek, wodę mineralną, wymienia żarówki w Enei. Spółka Skarbu Państwa płaci za to ok. 66 tys. miesięcznie.
"Czy nie prościej jest po prostu kupić wodę w sklepie?" - pytamy.
Marek Boiński z „S”: "Wszystko odbywa się na zasadzie otwartego przetargu działu administracji Enei. Dywidenda z zarobku jest wypłacana akcjonariuszom. Związki te pieniądze przeznaczają na działalność statutową".
Według rejestru sądowego przez Biuro-Serwis, uzależnione od zleceń z Enei, przepływa w zależności od roku 5 - 9 mln zł.
W 2007 r. zysk wyniósł 350 tys. zł. W tym samym roku zarząd i rada nadzorca Biuro-Serwisu wypłaciły sobie 331 tys. zł. Czyli na działalność związkowa zostało 19 tys. zł.
Jerzy Wiertelak, szef MZZ Enei: "Nie wiem, ile na tej spółce zarabia nasza organizacja w Poznaniu. To ich sprawy. Nigdy nie wchodziliśmy z butami w te finanse".
Janusz Śniadecki z poznańskiego MZZ: "Z dywidend dostawaliśmy pieniądze rzędu 70, 80 tysięcy. Nic rzucającego na kolana, ale wystarczało na szkolenia i opinie prawne dla związku".
Ten stan spokojnej symbiozy przerwały plany prywatyzacyjne. Związkowcy stali się przeciwnikami sprzedaży spółki. A spółka od niedawna próbuje walczyć ze związkowcami.
Na początku listopada Enea wypowiedziała nawet umowy spółce związkowców. Od jakiegoś czasu stara się też odzyskać budynki w Poznaniu, które oddała im za darmo. Sprawa trafiła do sądu. Na razie jednak związkowcy mogą spać spokojnie, bo procesy sądowe mogą potrwać nawet kilka lat. "Obsługa prawna, konsultacje z prawnikami w sprawach związanych ze związkami, w ostatnich dwóch latach kosztowały nas już 20 mln zł" - zdradza nam jeden z członków zarządu Enei.
Marek Boiński z „S” przekonuje, że i tym razem działacze dogadają się z zarządem. Jak? Po prostu sprzedając Enei swoją spółkę: "Jesteśmy gotowi do ugody. Ponadto wielokrotnie proponowaliśmy poprzednim zarządom Enei, że sprzedamy jej akcje.
Janusza Śniadeckiego z MZZ denerwują wrogie ruchy zarządu Enei: "Kiedyś mogli patrzeć na nas przychylnie, dziś tak nie patrzą. To jest niszczenie związków zawodowych".
CO TO JEST ENEA?
Gigant energetyczny: 3,6 mld zł przychodu ze sprzedaży w pierwszym półroczu 2009 r., 2,5 mln klientów, 10 tys. pracowników, 15 proc. udziałów w rynku energii. Na kontach miliardy wolnej gotówki. Spółka Skarbu Państwa, która wkrótce trafi w ręce prywatnego inwestora.
Na razie prywatyzacja zawisła na kołku, bo firmą targają kolejne afery: sprawą nielegalnego audytu, który w lecie przeprowadziła warszawska spółka TFS, zajmuje się ABW. Minister skarbu dostaje dziesiątki anonimów na temat nieprawidłowości w Enei.
Nieoficjalnie nasi rozmówcy z Ministerstwa Skarbu i zarządu Enei przyznają: prywatyzację blokują związki zawodowe.