– To tylko PR-owskie zagranie koncernów, by poprawić swój wizerunek – uważają jednak lekarze.

10 tys. repów (z ang. seles representive – przedstawiciel handlowy) dzień w dzień puka do drzwi gabinetów i przekonuje lekarzy, by to leki ich firmy przepisywali pacjentom. Przekonuje merytorycznie (przedstawiając wyniki badań) i w naturze (dając lekarzom drobne upominki: długopisy, parasolki czy kalendarzyki, ale także proponując programy lojalnościowe, gdzie nagrodami bywają laptopy i wycieczki zagraniczne).

Reklama

Teraz nowo powstałe Polskie Stowarzyszenie Przedstawicieli Medycznych chce uregulować tę sytuację. – Przygotowywany przez nas Kodeks etyki zawodowej przedstawiciela medycznego ma jasno pokazać, jakie zachowania są niedopuszczalne nie tylko dlatego, że są złamaniem prawa, ale także zasad etyki – tłumaczy Krzysztof Łokaj, prezes stowarzyszenia. – To jednak nie będzie szczegółowy wykaz, co wolno, a czego nie, a raczej wykaz wskazówek, jak pogodzić pracę w interesie swojej firmy z interesem pacjentów oraz służby zdrowia – dodaje Łokaj.

Prezent kusi

A łączenie tych interesów bardzo często w ostatnich latach repom nie wychodziło. Głośna była choćby historia firmy Roche, która organizowała szkolenia dla przedstawicieli medycznych, na których uczono, jak manipulować lekarzami. Od półtora roku funkcjonuje nawet rozporządzenie Ministerstwa Zdrowia zakazujące repom odwiedzanie lekarzy w godzinach ich pracy. Mimo to praca przedstawicieli medycznych wywołuje wciąż wiele kontrowersji. Szczególnie że korzyści, jakie lekarze odnoszą, są na tyle duże, że rzeczywiście często kierują się nimi, a nie jakością lekarstwa. Udowodniło to badanie przeprowadzone przez firmę Sequence, z którego wynikało, że blisko 80 proc. zbadanych medyków przepisywało dany antybiotyk tylko dlatego, że uczestniczyli w programie lojalnościowym jego producenta.

Reklama

Równie kontrowersyjna jest działalność repów także w Europie Zachodniej, gdzie coraz częściej poddawani są ostrej kontroli. Najgłośniejsza jest ostatnio akcja włoskich lekarzy: „Nie, dziękuję, ja płacę”. Szefowa stowarzyszenia Luisella Grandori otwarcie mówi, że większość recept wypisywanych przez lekarzy to „bardziej rezultat nacisków marketingowych niż troski o pacjenta”.

Plan ważniejszy niż etyka

Reklama

– Podobna akcja bardzo przydałaby się i u nas – przekonuje Krzysztof Bukiel, szef OPZZ. – Naciski koncernów i repów na lekarzy są wciąż bardzo silne. A socjotechniczne metody, jakie stosują, by namówić lekarza do swoich produktów, są coraz bardziej wyrafinowane – dodaje Bukiel. – Nie wierzę też, by kodeks etyki powstrzymał ich przed stosowaniem takich zabiegów – dodaje Bukiel.

Eksperci przewidują, że w najbliższym czasie aktywność repów jeszcze wzrośnie. Jak wynika z najnowszej analizy PharmaExperta, początek tego roku nie był najlepszy dla rynku farmaceutycznego, który zanotował ponad 10-proc. spadek sprzedaży w porównaniu z rokiem 2009. – Już dostajemy bardziej wyśrubowane plany sprzedaży do wypełnienia. A wtedy etyka schodzi na drugi plan. Klienta trzeba zdobyć i tyle, nikogo nie interesuje, jaką metodą – mówi Ewa, która pracuje jako przedstawiciel medyczny w Szczecinie.