"Będziemy zalecać pracownikom, żeby brali urlopy na żądanie i oddawali krew" - powiedział Tomasz Ludwiński z "Solidarności" Pracowników Skarbowych.
Związki zawodowe domagają się większych podwyżek niż te, które obiecał im rząd. Twierdzą, że nie wszyscy dostali nawet obiecane 245 złotych. Narzekają też, że nie doliczono im odsetek za zwłokę. Twierdzą, że trzeba uruchomić specjalną rezerwę budżetową, która zaspokoi ich roszczenia.
Pracownicy skarbówki mają też żal do rządu, że nie rozmawia z nimi na temat poprawy ich warunków pracy. Tymczasem związkowcy mówią, że od dawna apelują, by zmienić skomplikowane prawo podatkowe, które naraża ich na ciągłe ataki petentów.
Pracowników urzędów skarbowych uwiera również to, że nie otrzymują wynagrodzenia za nadgodziny. Jednocześnie nie mogą "dorobić" na przykład w biurach rachunkowych czy jako doradcy podatkowi.
Od 28 do 30 kwietnia urzędnicy skarbówki wezmą urlopy na żądanie lub zamiast do pracy, pójdą oddać krew. Tak związkowcy będą walczyć o wyższe pensje. Oznacza to, że tysiące osób chcących złożyć deklaracje podatkowe tuż przed upływem terminu utknie w gigantycznych kolejkach.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama