Na ślad kroplówek rozprowadzanych bez kontroli resortu zdrowia inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego w Olsztynie natrafili podczas przeprowadzonej na początku lipca kontroli szpitala w Piszu w woj. warmińsko-mazurskim. Wyszło wówczas na jaw, że placówka bez zgody GIF produkuje na dużą skalę kroplówki i sprzedaje je szpitalom w całej Polsce. Według inspektoratu, preparaty trafiły do kilkudziesięciu szpitali. Z naszych informacji wynika, że weszły do obrotu w 2005 r. Od tego czasu szpitale mogły zużyć nawet kilkaset tysięcy kroplówek.
Sprawa trafiła już do prokuratury, którą 31 lipca o możliwości popełnienia przestępstwa przez dyrekcję piskiego szpitala powiadomił inspektor farmaceutyczny w Olsztynie. "Prowadzone przez nas postępowanie dotyczy wytwarzania i nielegalnego wprowadzania do obrotu leków dożylnych przez szpital w Piszu" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM zastępca prokuratora rejonowego w Piszu Grzegorz Siwik. "Badamy również, czy te płyny nie stanowiły zagrożenia dla pacjentów."
Według głównego inspektora farmaceutycznego Zofii Ulz na razie nie ma podstaw do kwestionowania jakości kroplówek. Mimo to Ministerstwo Zdrowia i Główny Inspektorat Farmaceutyczny poważnie rozważają możliwość wycofania preparatów z użycia. Wczoraj przed południem do szpitali w całym kraju trafiło pismo podpisane przez wiceministra zdrowia Marka Twardowskiego z poleceniem pilnego przekazania informacji na temat pochodzenia kroplówek. "Staramy się dowiedzieć, jakie dokładnie były to leki" - mówi Zofia Ulz.
W szpitalach natychmiast przystąpiono do poszukiwań. Pracownicy aptek i magazynów z preparatami spisywali nazwy producentów wszystkich kroplówek, które jeszcze wczoraj trafiły do ministerstwa.
Wyjaśnienia w GIF złożył już dyrektor szpitala w Piszu Marek Skarzyński, który w rozmowie z DZIENNIKIEM przyznał, że zakazano mu dalszej produkcji płynów dla innych szpitali. Nie uważa jednak, by złamał prawo. "Skoro możemy produkować preparaty dla własnych potrzeb, to możemy je również sprzedawać. Nigdy nie otrzymaliśmy jakiegokolwiek sygnału, by nasze preparaty wywołały jakieś niepożądane skutki" - mówi Skarzyński.
Jednak eksperci twierdzą co innego. Ich zdaniem kroplówki wytwarzane poza kontrolą inspektoratów farmaceutycznych mogą być niebezpieczne dla zdrowia, a nawet życia pacjentów, bo zanieczyszczone mogą wywoływać zakażenie, m.in. sepsę. "Aby tego uniknąć, każdy producent, zanim uzyska pozwolenie na sprzedaż leku, musi zachować bardzo ostre procedury bezpieczeństwa" - mówi ekspert Rafał Janiszewski.
Jego zdaniem produkcja poza tymi procedurami naraża pacjentów na to, że trafi do nich produkt, który będzie mieć inne niż opisane na opakowaniu właściwości. "Lekarz nie ma bowiem żadnej możliwości sprawdzenia, co naprawdę jest w kroplówce" - mówi Janiszewski. Jeśli będzie chciał konkretnym roztworem jakiegoś leku wspomóc leczenie, nie osiągnie efektu. Przykład: istnieje specjalna mieszanka zwiększająca objętość krwi w organizmie, która wygląda tak samo jak zwykła woda z glukozą. Tyle że mieszanka pozostanie w żyłach i rozcieńczy krew, a woda przedostanie się do układu trawiennego. Krew pacjenta nie zostanie rozrzedzona, terapia nie przyniesie efektu.