Według GIF wyprodukowane w Piszu kroplówki trafiły do 19 szpitali w całej Polsce. Na liście placówek korzystających z usług piskiej wytwórni były zarówno małe szpitale powiatowe, jak i duże kliniki, które teoretycznie powinny mieć własne laboratoria produkujące tego typu specyfiki. Jednak jak wynika z informacji DZIENNIKA, takich szpitali było z pewnością więcej. Kroplówki kupowało m.in. Centrum Zdrowia Dziecka, jeden z najlepszych szpitali dziecięcych w kraju. Zastępca dyrektora placówki do spraw klinicznych Artur Girdwoyń w rozmowie z nami tłumaczył, że co prawda takie preparaty szpital mógłby produkować sam, ale... kroplówki z Pisza były "lepsze i tańsze”.
O sprawie kroplówek rozprowadzanych bez zgody kontroli resortu DZIENNIK poinformował w ubiegłym tygodniu. Na ich ślad natrafili inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Farmaceutycznego w Olsztynie podczas przeprowadzonej na początku lipca kontroli szpitala w Piszu na Mazurach. Wyszło wówczas na jaw, że placówka bez zgody GIF od trzech lat produkowała na dużą skalę kroplówki i sprzedawała je szpitalom w całej Polsce. Do obrotu mogło ich trafić nawet kilkaset tysięcy.
>>>Więcej o sprawie nielegalnych kroplówek
Sprawa trafiła do prokuratury, którą 31 lipca o możliwości popełnienia przestępstwa przez dyrekcję piskiego szpitala powiadomił inspektor farmaceutyczny w Olsztynie. Wszczęte przez prokuraturę rejonową w Piszu postępowanie dotyczy wytwarzania i nielegalnego wprowadzania do obrotu leków dożylnych. Śledczy sprawdzają również, czy nie stanowiły one zagrożenia dla pacjentów. Ani prokuratura, ani GIF nie chcą się na ten temat wypowiadać do czasu zakończenia specjalistycznych badań, które wykonuje laboratorium wojewódzkiego inspektoratu farmaceutycznego w Białymstoku.
Według dyrekcji szpitala o żadnym zagrożeniu dla pacjentów nie może być mowy. "Nigdy nie otrzymaliśmy jakiegokolwiek sygnału, by nasze preparaty wywołały niepożądane skutki" - mówił DZIENNIKOWI dyrektor szpitala w Piszu Marek Skarzyński. Eksperci są jednak innego zdania Produkcja niezgodna z procedurami naraża pacjentów na to, że trafi do nich produkt, który będzie mieć inne niż opisane na opakowaniu właściwości. "Lekarz nie ma wówczas żadnej możliwości sprawdzenia, co naprawdę jest w kroplówce" - mówi DZIENNIKOWI ekspert Rafał Janiszewski.