Kontrakt Majdana skończył się 30 czerwca. Miał w tym tygodniu podpisać nowy - na dwa lata. Ale po burdzie w Mielnie, gdzie piłkarze Polonii - Majdan i jego kolega Piotr Świerczewski - pobili się z policjantami, władze klubu zrezygnowały z usług znanego bramkarza.

Reklama

Majdan - jak dowiedział się "Przegląd Sportowy" - jeszcze wczoraj usiłował przekonać prezesa, że jest niewinny. "Nie mam sobie nic do zarzucenia. Może tylko to, że wypiłem o jedno piwo za dużo. Nie byłem jednak pijany" - mówił szefowi Polonii. Ale prezesa nie przekonał.

Według "Przeglądu" bramkarz nie powinien mieć jednak problemu ze znalezieniem pracy. Podobno interesuje się nim Arka Gdynia.

"Podjęliśmy decyzję o zawieszeniu radnego Majdana w prawach członka klubu Platformy Obywatelskiej" - mówi dziennikowi.pl szef klubu, radny Olgierd Geblewicz. "Trudno było zająć jednoznaczne stanowisko, bo na klubie nie stawił się sam zainteresowany. Mamy nadzieję, że wkrótce uda nam się spotkać i od niego usłyszeć, jak ta sytuacja wyglądała. Nie będziemy bawić się w sąd kapturowy" - dodaje.

Reklama

Co oznacza zawieszenie Majdana w prawach członka klubu radnych PO? "W zasadzie nic" - odpowiada lakonicznie Geblewicz. "Radny Majdan nie traci mandatu, a jedynie nie będzie mógł uczestniczyć w pracach klubu" - tłumaczy. I dodaje, że atmosfera wśród radnych nie jest najlepsza, bo sytuacja "nie przynosi chluby ani sejmikowi, ani samemu Majdanowi".

Miejsce w klubie straci też pewnie Piotr Świerczewski. Dziś sąd postanowił, że ten piłkarz wyjdzie z aresztu za kaucją 200 tysięcy złotych. Prokurator domagał się aresztowania go na dwa miesiące.

Wczoraj sąd wypuścił Radosława Majdana i Jarosława Chwastka, którzy razem ze Świerczewskim zaatakowali policjantów. Wszyscy usłyszeli zarzuty czynnej napaści na funkcjonariuszy. Do tego Świerczewski odpowie za obrażenia ciała jednego z policjantów. Piłkarze dostali też zakaz opuszczenia kraju.