"To był tylko głupi żart" - tłumaczył się przed sądem Marek Witoszek. Informatyk zgodził się na ujawnienie swych danych osobowych i od razu przyznał się do winy. Chce też dobrowolnie poddać się karze. Proponuje dla siebie rok i dwa miesiące więzienia w zawieszeniu na trzy lata oraz 700 złotych grzywny.

Reklama

Za swój "żart" Marek Witoszek chce też przeprosić prezydenta RP. Jak? Właśnie o to spierali się na sali rozpraw prokurator z obrońcą oskarżonego. Pierwszy chce, byWitoszek przeprosił wysyłając e-maila do prezydenta, a drugi, by przeprosiny wydrukować w ogólnopolskim dzienniku.

Ostatecznie zdecyduje o tym sąd. Jeśli przychyli się do prośby samego oskarżonego o ukaranie, to wyrok zapadnie już 26 listopada.

Marek Witoszek został oskarżony o publiczne znieważenie głowy państwa. "Słowo, którego użył, w powszechnym mniemaniu nie od dziś uchodzi za obelżywe, nie trzeba zasięgać opinii językoznawców, żeby to stwierdzić" - uzasadniała prokuratura skierowanie aktu oskarżenia do sądu.

Informatyk tak oszukał wyszukiwarkę Google, że po wpisaniu słowa "kutas" na pierwszym miejscu wśród wyników pojawiał się odnośnik do strony prezydent.pl. Dokonał tego metodą tzw. google bombs - oszukiwania wyszukarki specjalnie spreparowanymi stronami internetowymi.

Ta technika była już wielokrotnie wykorzystywana przez internautów, którzy chcieli zakpić z różnych polityków. Zdarzało się już bowiem, że po wpisaniu słowa "kretynka" wyszukiwarka znajdowała strony o Renacie Beger. Słowo "kretyn" kierowało na sylwetkę Andrzeja Leppera, "pedał" na Wojciecha Wierzejskiego, a "idiota" - Kazimierza Marcinkiewicza.

Informatyk-amator z Cieszyna boi się, że pójdzie do więzienia. Sąd może ukarać go nawet trzema latami za kratkami. Dowcipniś kpił z prezydenta przez kilka miesięcy. Namierzono go w marcu tego roku.