Efekt końcowy wygląda imponująco, niewykluczone, że lepiej nawet niż tuż po oddaniu ich do użytku w I połowie XIX wieku. Główna w tym zasługa Stanisława Fiszera, mieszkającego w Paryżu architekta, który jest autorem adaptacji budowli.
W odrestaurowanym z wielkim pietyzmem zabytku nie ma dwóch identycznych klatek schodowych, portali czy nawet klamek – zaprojektowane przez Fiszera detale różnią się nie tylko drobnymi szczegółami. Klamki mają kształt sierpa, a wyłożona blachami i czarnym kamieniem toaleta przypomina okręt podwodny z powieści Juliusza Verne’a. Tak właśnie – w duchu współczesnego designu – wykończono znaczną część arkadowych wnętrz. Łuki zostały zamknięte wielkimi taflami szkła, betonowe portale wyłożono płytami z alabastru, a podłogę w głównej przestrzeni – surową, dębową klepką wbitą w piasek. Całość zamyka wspaniałe krzyżowe sklepienie z jasnowiśniowej cegły.
>>>Litewski skarb trafił na warszawski zamek
Na zwiedzających czeka trasa turystyczna prowadząca m.in. ciasnym kanałem, którym przed wiekami odprowadzano zamkowe nieczystości, oraz przez zrekonstruowane mieszkanie ubogich dworzan. W końcu XVIII wieku takich pomieszczeń było tam więcej – Kubicki zbudował bowiem arkady na części dworskich zabudowań. – W pomieszczeniu udało się odtworzyć piec wykonany na podstawie odnalezionych przez archeologów fragmentów ceramicznych kafli. Obok niego, w ścianie, zachowaliśmy też oryginalne palenisko – opowiada dyrektor zamkowego muzeum Andrzej Rottermund.
Nie są to jednak jedyne funkcje odremontowanego zabytku. Odbywać się w nim będą również wystawy, koncerty i spektakle. W Arkadach znalazło się miejsce nie tylko na garderoby, ale teżskładaną widownię oraz system mobilnych ścian, dzięki którym ogromne wnętrze można swobodnie dzielić na kameralne pomieszczenia. – Otwarcie arkad można uznać zasymboliczny koniec odbudowy warszawskiego zamku ze zniszczeń wojennych. Z pewnością staną się one jedną z głównych atrakcji turystycznych miasta – mówi varsavianista Lech Królikowski.
Dla oczu zwykłych śmiertelników Arkady Kubickiego były niedostępne od 178 lat. Na dodatek przez ostatnich kilkadziesiąt wspaniała konstrukcja podpierająca Zamek Królewski była praktycznie nieużytkowana. Powód: fatalny stan techniczny, który w pewnym momencie groził nawet zniszczeniem bezcennego zabytku.
Na początku lat 90. XX wieku konstrukcja zaczęła pękać, ze ścian sypał się tynk. Analizy ekspertów wykazały, że powodem jest olbrzymi nacisk zamku na skarpę wiślaną. – Po wojnie zamek zbudowano m.in. z betonu. Oryginalny był znacznie lżejszy, ponieważ został wzniesiony z cegły i drewna – tłumaczy prof. Andrzej Rottermund.
>>>Warszawa reklamuje się w CNN
Rewitalizacja ruszyła w 1995 r. By uratować arkady, w pierwszej kolejności trzeba było wzmocnić skarpę. Do tego celu użyto 200-metrowych stalowych kotw, które wbito pod dawną siedzibę polskich królów.Gdy groźba katastrofy minęła, zaczęły się kolejne problemy. Notoryczny brak pieniędzy co chwila wstrzymywał prace, które do końca przebiegały w jednym rytmie - od jednego zastrzyku gotówki z Ministerstwa Kultury do kolejnego.
Twórcą arkad był architekt Jakub Kubicki, warszawiak z urodzenia, w młodości stypendysta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wybudowano je w latach 1818 – 1821. Początkowo były zamkowym tarasem, który skrywał 200-metrową drogę. Po klęsce powstania listopadowego budowlę przejęła armia rosyjska na stajnie i koszary. Wojskowym celom arkady służyły przez około 150 lat – po odzyskaniu przez Polskę niepodległości były w nich warsztaty samochodowe, a w PRL miejsce prób Zespołu Reprezentacyjnego WP.