"Przestępstwo ujawnienia tajemnicy państwowej mogą popełnić nie tylko urzędnicy zobowiązani do jej ochrony, ale także i dziennikarze, którzy ją publikują" - tak brzmi dzisiejszy werdykt Sądu Najwyższego. Problem w tym, że ujawnianie takich tajemnic to bardzo często wręcz obowiązek dziennikarza. Dzięki złamaniu embarga na informacje ściśle tajne, DZIENNIK opisał utajnioną rozmowę Radosława Sikorskiego z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
To tylko jeden z wielu przykładów śledztwa dziennikarskiego, o którym dowiedziała się opinia publiczna. Warto dodać, że Amnesty International wciąż stara się dowiedzieć, czy CIA faktycznie więziło w Europie talibów. Bez dotarcia do ściśle tajnych danych, nie będzie to możliwe.
Z dzisiejszym werdyktem Sądu Najwyższego nie zgadza się Helsińska Fundacja Praw Człowieka. "Nie może być tak, że dziennikarze są karani za wykonywanie swojej pracy i przekazywanie informacji istotnych dla społeczeństwa" - brzmi stanowisko fundacji.
Nawet Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy w swojej rezolucji wezwało państwa członkowskie do poprawienia przepisów chroniących dziennikarzy, którzy ujawniają m.in. korupcję, czy naruszenia praw człowieka.
Sporna sprawa ochrony dziennikarzy pracujących już w wolnej Polsce ma kilkuletnią historię. W Sądzie Okręgowym w Warszawie toczy się proces byłych dziennikarzy "Życia": Jarosława Jakimczyka i Bertolda Kittela. Są oni oskarżeni o ujawnienie w 1999 roku tajemnicy państwowej, kiedy to opisali zatrzymanie przez UOP trzech oficerów WSI pod zarzutem szpiegostwa.
Czy Polacy mają prawo znać kulisy afer na szczytach władzy? Według Sądu Najwyższego niekoniecznie. Sąd orzekł, że dziennikarz publikujący informacje opatrzone klauzulą tajne, łamie prawo. Warto dodać, że podobna klauzula była m.in. na materiałach ujawnionych w aferze "Watergate".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama