"Nie ma jednej przyczyny zgonu" - mówi Tomasz Janeczka, szef Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. Niektórzy górnicy śmiertelnie zatruli się tlenkiem węgla, inni udusili, jeszcze inni zginęli na skutek urazów mechanicznych lub umarli poparzeni. We krwi górników było od 11 do 83 proc. tlenku węgla. Tymczasem już kilka procent jest dawką śmiertelną.

To na razie wstępne wyniki. Dopiero na podstawie pełnych danych z sekcji zwłok będzie można wyciągać wnioski co do przyczyn katastrofy oraz jej przebiegu. Na razie jednak na to za wcześnie. Prokurator apelacyjny nie chciał potwierdzić hipotezy, że po wybuchu metanu nastąpił wybuch pyłu węglowego, twierdząc, że nie ma wystarczającej wiedzy, aby wyciągnąć takie wnioski. Jednak nie wykluczył takiego scenariusza.

Do tej pory prokuratorzy z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach i policjanci z komendy wojewódzkiej przesłuchali 70 osób. Górnicy wzywani jako świadkowie opowiadają nam jednak, że mają trudności z przekazywaniem informacji śledczym. Barierę stanowi język. Trzeba znać nie tylko terminy górnicze, którymi się posługują, ale także gwarę śląską. "Boja sie, że ten gorol wszystko pokręcił. I do końca my się nie dogodali" - mówi DZIENNIKOWI jeden ze świadków.



Reklama