Rocznie w wypadkach drogowych w całej UE ginie 40 tys. osób. Powodem wielu tragedii jest brawura kierowców wielotonowych pojazdów. Gdyby ich zdyscyplinować, zakazując manewru wyprzedzania, czas transportu towarów wydłużyłby się, ale zginęłoby mniej ludzi.

Pomysł wywołał aplauz kierowców mniejszych aut i specjalistów z branży motoryzacyjnej. "Mamy fatalne drogi. Nie są przystosowane do tego, aby kierowcy samochodów osobowych i ciężarowych użytkowali je na takich samych prawach" - mówi twardo Maciej Zientarski, dziennikarz motoryzacyjny. Zientarskiemu z powodu niebezpiecznych manewrów tirów śmierć zajrzała w oczy już nieraz. Za najgroźniejsze uważa te sytuacje, kiedy kierowcy kilkunastotonowych kolosów zaczynają się wzajemnie wyprzedać. "Nieraz przez nich lądowałem w rowie" - mówi dziennikarz.

Wtóruje mu lekarz z Pabianic, Łukasz Dowalewski. Często woli nadłożyć drogi, niż mieć do czynienia z kierowcami tirów. "Unikam ich jak ognia. Są niebezpieczni i bezczelni" - nie owija w bawełnę. "Wymuszają pierwszeństwo, bo wiedzą, że w razie wypadku i tak nic się im nie stanie" - dodaje.

Dowalewski niedawno cudem uniknął śmierci. "W nocy na drodze pod Sochaczewem dwóch Ukraińców urządziło sobie wyścigi. Jechali naprzeciw mnie całą szerokością drogi jakieś 100 km/h. Gdybym w porę nie zjechał do rowu, zostałaby po mnie mokra plama" - wspomina.

Tylko w 2005 r. w Polsce doszło do prawie 4,5 tys. wypadków z udziałem ciężarówek. "Takie wypadki prawie zawsze kończą się tragedią" - przyznaje młodszy inspektor Jacek Zalewski, naczelnik wydziału ruchu drogowego Komendy Głównej Policji. Oficer jest przekonany, że proponowany przez Unię zakaz wyprzedzania nie tylko nie spowodowałby zakorkowania naszych dróg, ale wręcz zapewniłby płynność ruchu.







Reklama