Projektor, laptop, głośniki, odtwarzacz dvd, tablice - korkowa i magnetyczna: tak wyposażone były wczoraj sale szkół średnich, w których maturzyści zdawali ustny egzamin z języka polskiego.



Uczniowie prześcigali się w pomysłach na ciekawe przedstawienie wybranego wcześniej tematu. "Uczennica, która mówiła o sztuce japońskiej, weszła do sali ubrana w kimono. Chłopak wychwalający etos rycerski stanął przed komisją w zbroi" - opisuje Ewa Błaszczyk, dyrektor warszawskiego LO im. Józefa Bema.



Kreatywnością popisał się również inny jej podopieczny, Bartosz Frydulski. "Tematem mojej prezentacji był język uczniowski jako jedna z odmian gwary środowiskowej" - mówi. "Przeprowadziłem ankietę wśród uczniów klas 1-3. Zwracałem uwagę na ich walory językowe i w jakim stopniu używają przekleństw. Pierwszoklasiści okazali się najbardziej wulgarni. Starsi posługiwali się raczej poprawną polszczyzną i nie mieli problemów z wysławianiem się" - tłumaczy.



Frydulskiemu w prezentacji pomagał laptop, na którym wyświetlał ankiety i wykresy. "Chciałem jeszcze posłużyć się piosenką rapera Pezeta, ale nie starczyło czasu" - dodaje. To, co przedstawił, w zupełności wystarczyło. Na 20 możliwych punktów z egzaminu dostał 17.



Nie wszystkim potrzebne były multimedialne fajerwerki. Mariusz Korc z LXV w Warszawie świetnie poradził sobie wyłącznie oratorsko. "Prezentowałem motyw pracy w literaturze i sztuce - opowiada. "Bazowałem na pozytywizmie. Podczas prezentacji nie posłużyłem się żadnym sprzętem elektronicznym, a dostałem 17 punktów" - cieszy się.



Byli jednak i tacy, którzy poszli po linii najmniejszego oporu i multimedialną prezentację... kupili. "Mam bardzo dużo wątpliwości co do zasadności pisania tzw. prezentacji maturalnych" - twierdzi Miela z Gryfina na forum Szczecińskiego Informatora Edukacyjnego.



"Prawie każdy student polonistyki ma swojego maturzystę (albo kilku), któremu takie prace pisze i przygotowuje go do prezentacji. Oczywiście, za pieniądze. Czy więc taki egzamin ma sens?" - pyta. Podobnych dylematów nie ma Bartek z jednego z techników w Łodzi.



"Za swoją prezentację zapłaciłem 160 zł. Kupiłem ją przez internet. Wpłaciłem pieniądze i czekałem tydzień. Wykułem na blachę. Zdałem i to się liczy" - mówi po egzaminie zadowolony z siebie. Czy nauczyciele nie wyczuli gotowca z netu? "Jeśli nawet, to udawali, że nie" - macha ręką Bartek.



Kupowanie ściąg nie pomogłoby wczoraj rano maturzystom, którzy zdawali egzamin pisemny z języka niemieckiego. A było ich 78 tys. Tylko co dziesiąty wybrał test na poziomie rozszerzonym. Niemiecki to drugi - po angielskim - najczęściej wybierany język obcy.































Reklama

Po południu zaś do egzaminu z języka włoskiego przystąpiły rodzynki. Zdawało go jedynie 579 uczniów, czyli mniej niż jeden procent wszystkich maturzystów. Dziś kolejna część maturalnego maratonu - rano egzamin z geografii, po południu - z historii muzyki.