Tadeusz Niedziela to był spokojny człowiek. Samotny, mieszkał w olsztyńskiej kamienicy przy Okrzei. Nie miał rodziny, z sąsiadami był tylko na "dzień dobry" - pisze "Fakt".
31 grudnia 1987. sylwestrowej atmosfery nie dawało się wyczuć w powietrzu. Pan Tadeusz przechodził obok dworca PKP. Nagle podszedł do niego jakiś człowiek i poprosił o parę złotych. "Nie mam na bilet" - powiedział. Zaczęli rozmawiać. "Wyszło na to, że facetowi ostatni pociąg i tak już uciekł, będzie się błąkał po dworcu do rana. No i panu Tadeuszowi żal się zrobiło człowieka. Zaprosił go do siebie" - pisze "Fakt".
"Jutro pojedziesz, przynajmniej się w ludzkich warunkach prześpisz" - zaproponował pan Tadeusz. Zrobił kolację. Przygotował nieznajomemu posłanie na kanapie. Gdy wychodził z pokoju, dosięgnął go pierwszy cios. Spokojny do tej pory gość dostał ataku szału. Rzucił go na ziemię i kopał po całym ciele. "Gdzie masz pieniądze, gdzie je, k..., trzymasz?!" - krzyczał. Tadeusz Niedziela nie odpowiadał. Był w szoku. Leżał w kałuży krwi.
Morderca przywiązał do krzesła i zaczął przypalać papierosem. Potem przyłożył do twarzy ofiary żelazko. Znów zaczął bić. Skatowany mężczyzna w końcu powiedział, gdzie trzyma pieniądze. I wtedy bandyta go udusił.
Sąsiedzi znaleźli ciało Tadeusza Niedzieli 3 stycznia. Na miejscu milicja zebrała sporo śladów, udało się także stworzyć dokładny portret pamięciowy sprawcy morderstwa. Rozpoczęły się poszukiwania. Ale nie udało się złapać zabójcy.
Do sprawy po 20 latach wrócili policjanci z tak zwanego Archiwum X. "Zabezpieczone ślady wciąż można było wykorzystać, a dzisiejsze nowoczesne techniki dają dużo większe możliwości" - pisze "Fakt". W ten sposób wpadł Józef K.
Mieszkał w Chełmży. Mąż i ojciec trójki dzieci. Wizytą policjantów był bardzo zdziwiony. Niemal od razu przyznał się do zbrodni. Wyjaśniło się też, dlaczego milicja zaraz po morderstwie nie mogła go nigdzie znaleźć. K. spędził bowiem dłuższy czas w więzieniu. Odbywał karę za włamania i kradzieże.
Była zbrodnia, musi być i kara. Choćby po 20 latach. Bo to morderstwo popełniono w 1987 roku. Józef K. długo unikał odpowiedzialności, ale właśnie złapali go funkcjonariusze z tzw. Archiwum X.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama