Świątkowo, malutka wioska pod Janowcem Wielkopolskim. Malwina O. mieszka z rodzicami i kochankiem w szarym domu w środku wsi. Stąd jest bardzo blisko do sklepu, niecałe 100 metrów. Malwina O. nie miała zatem daleko po zakupy. Tyle tylko, że nie chodziła tam po mleko i owoce dla swojej córeczki Sandry, a po wódkę i tanie wino.

Reklama

W Świątkowie mieszkańcy boją się rodziny O. To agresywni ludzie, potrafią się mścić i dlatego nikt nie chce o nich opowiadać, podając swoje nazwisko. Starsza kobieta cieszy się, że ktoś wreszcie przerwał gehennę maleńkiej Sandry. Pijackie imprezy w domu rodziny O. to była norma. Sandra błąkała się wtedy samotnie po całej wsi jak porzucony, nikomu niepotrzebny pies.

"Czasem dawałam jej coś do zjedzenia. Jadła pośpiesznie. Tak, jakby bała się, że zmienię zdanie i odbiorę jej bułkę" - opowiada kobieta ze łzami w oczach.

W sklepie ekspedientka doskonale zna Malwinę O. Często kupowała tu wódkę. Wszyscy dziwili się, dlaczego taka młoda dziewczyna stacza się na samo dno. Dlaczego pije wódkę z mężczyznami o lichej reputacji. Dlaczego żyje z facetem, który nie pracuje i nie wiadomo, skąd bierze pieniądze na życie.

Reklama

Tego wieczoru było podobnie. Malwina O. zabrała z domu córeczkę, kupiła w sklepie wódkę i ruszyła na zabawę z dwoma mężczyznami. Impreza odbywała się w... samochodzie, na polu za wsią. Malwina kazała Sandrze zaczekać w krzakach kilkadziesiąt metrów dalej, aż skończy pić - donosi "Fakt".

To stąd ktoś idący drogą do wsi zadzwonił z komórki na policję. Powiedział, że przy drodze w samochodzie kobieta i dwóch mężczyzn piją wódkę, a malutka Sandra płacze z zimna w zaroślach. Policjanci natychmiast pojechali na miejsce. Na widok radiowozu matka dziewczynki zaczęła uciekać, była jednak zbyt pijana, by to się udało. Upadła po kilku metrach i nie miała siły wstać.

Malwina O. trafiła do izby wytrzeźwień. Miała prawie 2 promile. Nie martwiła się o córeczkę. Była tylko wściekła na policję, że przerwała takie miłe przyjęcie w samochodzie i zabrała dziecko. A Sandra pojechała do szpitala. Wychudzona, wyziębiona, zapłakana, przestraszona.

Reklama

"Dziewczynka była bardzo zaniedbana, wygłodzona. Kiedy ją umyliśmy, nakarmiliśmy, kiedy odpoczęła, stała się zupełnie innym dzieckiem" - opowiada "Faktowi" Tomasz Zwolenkiewicz, lekarz ze szpitala w Żninie.

Po wytrzeźwieniu Malwina O. wróciła do domu. Nie chce z nikim rozmawiać. W asyście kochanka i rodziny wykłócała się już z lekarzami w szpitalu, z policjantami. Dla niej nic się nie stało, przecież Sandra przywykła do takiego życia.

Wczoraj sąd na szczęście ograniczył jej prawa rodzicielskie. Sandra ze szpitala pojechała wprost do domu dziecka. Tam tuli się do opiekunek. Widać, jak bardzo brakuje jej matczynej czułości. Bawi się zabawkami, całuje i przytula misia. Jest po prostu szczęśliwa, ani słowem nie wspomina o matce.