Amerykański prezydent przyleci do Polski w piątek, na kilka godzin. Spędzi je w prezydenckim ośrodku na Helu. Na ulicach witać go będą mieszkańcy półwyspu, turyści i... antyglobaliści. Ci ostatni przyjadą z dwóch stron - pisze "Rzeczpospolita". Z Warszawy i z niemieckiego Rostocku, gdzie lewacy urządzili kilka wielkich bitew z policją. Kilkaset osób zostało tam rannych.
"Sami organizujemy dwa autobusy. Jeden wyjedzie z Warszawy, drugi z Rostocku w Niemczech. Będą nim jechali ci, którzy wybiorą się na wcześniejszy szczyt G8. George W. Bush przyleci do Polski z Niemiec, będziemy go więc gonić" - mówi Filip Ilkowski z inicjatywy "Stop wojnie", która jest organizatorem demonstracji. Manifestacja ma się odbyć pod hasłem "Welcome to Hell" (Witamy w piekle).
Manifestacja jest legalna, bo została zgłoszona władzom samorządowym z Helu i Juraty. Jednak lewacy mogą się srodze zawieść, bo Bush prawdopodobnie w ogóle ich nie zobaczy. Demonstranci nie zostaną bowiem dopuszczeni zbyt blisko miejsca rozmów obu prezydentów.
Policja zapewnia, że mobilizuje swoje siły, żeby nie dopuścić do zamieszek na Helu. A organizatorzy zapowiadają, że będą demonstrować pokojowo. Ale podobne obietnice antyglobaliści składali również w Rostocku.