"Ten pan, któremu postawiono - i nie wycofano - zarzut zabójstwa, jest dzisiaj na wolności, chociaż ludzie, którzy dopuścili się nieporównanie mniejszych przestępstw siedzą nieporównanie dłużej w więzieniach" - mówił premier.
Kaczyńskiemu nie podobają się kolejne akcje poparcia dla podejrzanego kardiochirurga. Demoralizacja i degeneracja to - według niego - właśnie wykorzystywanie byłych pacjentów kardiochirurga do jego obrony. Premier tłumaczył, że takich ludzi bardzo łatwo zmobilizować, bo - jak mówił - jeśli "ktoś komuś uratował życie, to jest wdzięczny, i to jest zupełnie naturalne".
Premier przekonywał, że dowody w sprawie G. są mocne. "Dopuścił się co najmniej 40 aktów korupcji, i to najbardziej obciążających, bo odnoszących się do leczenia ludzi, których życie było zagrożone" - oskarżał Kaczyński.
Według szefa rządu, sprawa doktora G. to odbicie "przywilejów pewnej korporacji" - czyli, jak się można domyślać, lekarzy. "Przywileje korporacyjne odrzucamy w imię elementarnych przywilejów Polski jako całości i zwykłych obywateli" - mówił Kaczyński.