Nie wiadomo, jak wąż znalazł się pod maską samochodu. "Gdy zobaczyliśmy tego potwora, o mało nie pouciekaliśmy" - opowiadają państwo Bugajowie. To właśnie w aucie ich córki zagnieździł się ogromny gad. Kiedy go zobaczyli, zaraz zadzwonili po straż pożarną. Ale strażacy byli bezradni - nie wiedzieli, co zrobić z olbrzymem.
Ratownicy poprosili o pomoc mieszkającego w Wodzisławiu Śląskim miłośnika zwierząt, Krzysztofa Banasia. Dopiero on poradził sobie i wyjął pytona z samochodu. I zabrał do domu. "Wąż był wystraszony, głodny, dlatego na wszystkich syczał" - opowiada jego żona Halina Banaś. "W takim stanie, gdyby nadal był na wolności, mógł zaatakować nawet człowieka, szczególnie małe dziecko, a psa to zjadłby na pewno" - podkreśla.
Jak wąż znalazł się w samochodzie? Najprawdopodobniej wyrzucili go poprzedni lekkomyślni właściciele. "Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak duży może być taki gad. Niektóre osobniki mają do sześciu metrów długości. A gdy zwierzę zaczyna być kłopotliwe, właściciele się go pozbywają i nie zwracają uwagi na fakt, że stwarzają zagrożenie dla innych" - mówi Halina Banaś.
Pyton tygrysi żyje w południowo-wschodniej Azji. Żeby hodować go w Polsce legalnie, trzeba go zarejestrować.