Minister Zbigniew Religa zaledwie kilka tygodni po bardzo poważnej operacji wycięcia złośliwego raka płuca, zamiast wypoczywać i spokojnie zbierać siły, haruje za czterech od świtu do nocy. Po czwartkowych całodniowych rozmowach, m.in. z premierem, prezydentem i protestującymi medykami, wieczorem udzielał jeszcze telewizyjnych wywiadów. Do domu wrócił grubo po godzinie 22. Zachrypnięty, kaszlący, nawet laik bez problemu stwierdzi, że powinien odpoczywać w domu, a nie tyrać za czterech.

Żona ministra z dnia na dzień jest coraz bardziej zaniepokojona. Codziennie widzi, jak wlokące się w nieskończoność negocjacje z lekarzami i pielęgniarkami wykańczają i tak już mocno nadwątlone zdrowie jej ukochanego męża. Cierpienie jej męża jest też jej cierpieniem. Anna Religa nie śmie jednak robić mężowi żadnych wyrzutów. Wie, jak ważną rolę w państwie ma on teraz do spełnienia. Dzielna kobieta cierpliwie czeka, aż to wszystko się skończy.

"Strasznie mi go szkoda. Widzę, jak się męczy" - Anna Religa tylko nam zdradza swój niepokój, który skutecznie ukrywa nawet przed mężem. "Ale znam go! Wiem, że skoro podjął się takiego zadania, to pewnie doprowadzi je do końca" - dodaje.

Żona ministra zdrowia przyznaje, że nie jest w stanie w żaden sposób pomóc ukochanemu. Jest zupełnie bezradna.

"Cóż ja mogę zrobić? Tylko czekać na jak najszybszy pozytywny efekt rozmów z lekarzami i pielęgniarkami" - mówi "Faktowi" Anna Religa. "Wiem, że Zbyszkowi bardzo zależy na tym, by pracownicy służby zdrowia godziwie zarabiali. Ale to wszystko nie jest takie proste, niestety" - dodaje.

Anna Religa nie traci nadziei, mimo że rozmowy znów zostały odłożone w czasie.

"Modlę się, by wytrwał jeszcze te kilka dni. A kiedy to się tylko skończy, zaraz zabieram go za miasto. Zasiądzie sobie z wędką nad Bugiem i wreszcie odpocznie" - wzdycha.

Reklama

Podczas rozmów w domu z mężem stara się, jak może, by on nie zauważył jej obaw dotyczących jego stanu zdrowia.

"Nie chcę, aby i tym się martwił. Rano rozmawiamy przy śniadaniu. Chcę, by zjadł w spokoju. Potem od razu wychodzi do pracy. Wraca późnym wieczorem i też nie chcę zawracać mu głowy. Musi mieć choć chwilę dla siebie. Dziennikarze mogliby zadawać mu mniej pytań" - apeluje Anna Religa, odliczając dzień po dniu protesty medyków.

Choć kobieta uważnie śledzi toczące się negocjacje, nie zamierza wypowiadać się na temat postępowania lekarzy i pielęgniarek.

"Mam swoje zdanie, ale na temat jakichkolwiek politycznych rozwiązań nie zabieram głosu. To działka mojego męża. On świetnie wie, co ma robić" - podsumowuje żona ministra zdrowia i trzyma mocno kciuki.