Wszystko jak zwykle zależy od pieniędzy. Ktoś może nas nagrywać tanim dyktafonem za kilkadziesiąt złotych albo rządy mogą nas śledzić, wykorzystując satelity szpiegowskie warte miliony euro.

Dlatego specjaliści są zgodni - aby nie mieć kłopotów, należy milczeć. W każdym innym przypadku zawsze da się każdego podsłuchać. Pozostaje nadzieja, że nie jesteśmy obiektem zainteresowania CIA, czy choćby naszego rodzimego CBA.

A jak uchronić się przed nieuczciwymi kolegami, partnerami w biznesie czy wścibską żoną? Są na to pewne sposoby...

Dyktafon - gwóźdź do trumny





Reklama

Najprostsze sposoby są najskuteczniejsze. Nic nie dadzą popularne wykrywacze pluskiew i zagłuszacze sygnału GSM, gdy w kieszeni rozmówcy spoczywa zwykły cyfrowy dyktafon. Ceny dobrych "gwoździ do naszej trumny" zaczynają się od 200 złotych, a sprzęt niemarkowy można kupić nawet za 50 zł.

Na dyktafon jest oczywiście sposób. Sęk w tym, że drogi i niedający pełnej gwarancji skuteczności, a przede wszystkim - nieporęczny. Najtańszy zagłuszacz dyktafonów kosztuje ponad 6 tysięcy złotych i jest wielkości książki. Emituje niesłyszalne dla ucha fale elektromagnetyczne, które dyktafon rejestruje jako szum. Jednak zagłusza tylko około 75% urządzeń nagrywających.

Pluskwy mogą być wszędzie

Pluskwy mogą być ukryte dosłownie wszędzie. Maleńkie mikrofony z nadajnikiem są niewidoczne dla oka, a na ich zakup pozwolić sobie może każdy. Schować je można w koszu na śmieci, gniazdku elektrycznym, rolce papieru toaletowego albo guziku od koszuli.

Reklama

Cena amatorskiej pluskwy, która działa przez 20 dni i wysyła sygnał na odległość do 400 metrów, to zaledwie 100 zł. Do tego odbiornik sygnału w obudowie radyjka ze słuchawkami - wydatek kolejnych 100-200 złotych.

Ale taką pluskwę łatwo wykryć. Wystarczy proste urządzenie już za niecałe 300 złotych. Wykrywa amatorskie pluskwy i minikamery.

Lepsze urządzenia kosztują już 2 tys. złotych. Wykrywają wszelkie nadajniki i określają, czy to podsłuch, czy też zwykłe urządzenie emitujące pole elektromagnetyczne (np. uszkodzona świetlówka czy słuchawki bezprzewodowe).

Reklama

Szpieg nie kocha komórki

Podsłuchiwać można za pomocą zwykłego telefonu komórkowego. Wystarczy zadzwonić na automatyczną sekretarkę, telefon włożyć do kieszeni i zacząć rozmowę z naszą ofiarą. Ale profesjonalniej będzie kupić zaawansowaną zabawkę, choć trzeba się liczyć z kosztami - co najmniej 3 tysięcy złotych.

To zmodyfikowany telefon komórkowy, który można pozostawić w pomieszczeniu, albo wręczyć pracownikowi jako służbowy aparat. Wygląda jak zwykła komórka, ale ma zapisany tajny numer. Kiedy na niego dzwonimy, niepostrzeżenie aktywujemy bardzo czuły mikrofon i zaczynamy słuchać wszystko, co dzieje się w promieniu 5 metrów od tego aparatu. Można też podsłuchiwać rozmowy prowadzone przez ten telefon, a także przechwytywać wiadomości SMS.

W razie jakiegokolwiek podejrzenia, jednym SMS-em wysłanym na przerobiony telefon można zdalnie odinstalować szpiegowskie oprogramowanie, nie pozostawiając po sobie śladu.

Podsłuchowi przez "szpiegowską komórkę" można zapobiec w dwójnasób. W pomieszczeniu instalujemy zagłuszacz sygnału GSM. Te tańsze, z zasięgiem do 30 metrów, można nabyć już za 2 tysiące zł. O wiele prostszy sposób to wykrywacz sygnału GSM ukryty w długopisie. Gadżet wart ok. 60 złotych zaczyna świecić, gdy ktokolwiek wykonuje połączenie telefoniczne w promieniu 2 metrów.

Znacznie trudniej jest podsłuchać obcą komórkę. Amatorzy mogą np. podrzucić do aparatu niewiernej żony pluskwę - można to zlecić specjalistycznej firmie. Wtedy nic nie da wyciągnięcie baterii z aparatu. Technicy zamontują taką pluskwę, która ma własne źródło zasilania i nie korzysta z baterii telefonu. Może być na tyle inteligentna, że aktywuje się tylko na ludzki głos. Wada to czas pracy - zaledwie kilkanaście godzin.

Nawet jeśli rozbierzemy aparat na części, to nie zorientujemy się, że ktoś włożył taką pluskwę do aparatu. Jest maleńka i wygląda jak fabryczna część komórki. Można ją jednak dość prosto namierzyć. W specjalistycznych sklepach, których adresy są w internecie, można już za 50 złotych sprawdzić, czy aparat jest "czysty".

Dlatego profesjonaliści nie bawią się w tak prostackie metody. Oni korzystają z satelitów i... polskiego prawa. Wtedy podsłuch każdej komórki jest tak prosty, że w Agencji Wywiadu czy Kontrwywiadu istnieje wręcz zakaz korzystania z tych urządzeń podczas połączeń z agentami operacyjnymi, działającymi w terenie.

Elektroniczny podsłuch - zgodnie z prawem - śledczy mogą założyć nie tylko na konkretną kartę SIM, ale również na numer seryjny naszego telefonu IMEI. Tak więc między bajki można włożyć porady, że nie namierzą Cię, jeśli masz telefon na kartę. Po włączeniu telefonu następuje rejestracja do BTS, czyli stacji bazowej operatora. Przy połączeniu przesyłane są nie tylko dane karty SIM, ale także dane aparatu telefonicznego i jego numer seryjny IMEI. I już Cię mają...

Identycznie sprawa wygląda z SMS-ami. Każde dotknięcie klawiatury w komórce powoduje wysłanie impulsu elektromagnetycznego, który może zostać zarejestrowany przez odpowiednie przenośne urządzenia, czy też operatora sieci komórkowej. W tym pierwszym przypadku odczytają Twoją wiadomość na ekranie komputera. Mało tego, w ten sposób można zlokalizować numer telefonu, z którego piszesz i do kogo wysyłasz wiadomość. Z kolei operator, który rejestruje Twój SMS na podstawie np. nakazu prokuratora, widzi każdego SMS-a wysłanego przez Ciebie, a potem nagrywa to na twardy dysk.

Każdy operator ma specjalne pomieszczenia, w którym siedzą ludzie przed monitorami i czytają takie wiadomości. Wejście chronione jest przez elektromagnetyczne zamki, a sami pracownicy są z kolei kontrolowani przez swoich przełożonych. Ich rozmowy są nagrywane tak samo, jak poczta elektroniczna czy telefony stacjonarne. Pracownikom nie wolno mieć w środku własnych komórek.

Telefon stacjonarny - jawny dla wszystkich

Ten można podsłuchać najłatwiej. Najtańsze urządzenia kupuje się na bazarze nawet za 100 złotych. Jest to prosty odbiornik z głośnikiem i słuchawkami. Urządzenie podłącza się po prostu do przewodu linii telefonicznej.

Ale jeśli podsłuch ma działać dłużej, trzeba oczywiście zapłacić więcej. Profesjonalne urządzenie to wydatek 3 tysięcy złotych. Można też dostać, za około 250 złotych, rejestrator do nagrywania rozmów. Też wpina się go do linii telefonicznej. Gdy zacznie się rozmowa, urządzenie samoczynnie się włączy i zacznie nagrywać, a po jej skończeniu samo się wyłączy. Jeżeli podłączymy mikrofon, to może ono służyć do nagrywania rozmów i tego, co dzieje się w danym pomieszczeniu. Czułość mikrofonu bywa tak duża, że słychać tykanie zegarka.

Wykrycie podsłuchu telefonu stacjonarnego kosztuje minimum 400 złotych. Za te pieniądze dostajemy urządzenie, które przeszukuje całe pasmo częstotliwości od 1MHz do 2,6GHz i automatycznie dostraja się do najsilniejszego nadajnika. Jeżeli ukryty podsłuch znajduje się w pobliżu lokalizatora, na wyświetlaczu pokaże się odczyt jego częstotliwości. Im sygnał jest silniejszy, tym bliżej nadajnika znajduje się wykrywacz.

Najbezpieczniej jest dzwonić z budki telefonicznej. Tutaj jest najmniejsza szansa na podsłuchanie naszej rozmowy, chociaż można to zrobić za pomocą mikrofonów kierunkowych nawet z odległości 150 metrów w ruchliwej części miasta. Jeśli podsłuchują nas służby specjalne, to namierzą telefon mniej więcej po 30 sekundach od czasu nawiązania przez nas połączenia. Tyle potrzeba, by odpowiednie urządzenia w centralach telefonicznych przekazały informację do policyjnych komputerów.

Poczta elektroniczna i komputer


Duża część pracodawców kontroluje pocztę mailową pracowników. I robią to absolutnie legalnie. Wyjątek stanowi sytuacja, gdy znajdujące się w skrzynce pocztowej e-maile (oraz załączniki do nich) są zaszyfrowane z użyciem programu szyfrującego. Jeśli wówczas pracodawca skontroluje pocztę, można go oskarżyć o złamanie tajemnicy korespondencji.

Siedząc przed komputerem w pracy, nie mamy praktycznie żadnej możliwości sprawdzenia, czy nasza poczta podlega kontroli. Teoretycznie można ściągnąć z internetu specjalny program, który tym się zajmie, jednak zazwyczaj pracodawca jest na tyle sprytny, że blokuje taką możliwość na swoich serwerach.

Jeśli już musimy wysłać bezpieczną wiadomość, trzeba ją zaszyfrować za pomocą specjalnego protokołu. Ale wysyłanie takich tajnych maili od razu wzbudzi podejrzenia pracodawcy.

Wojsko i służby specjalne stosują specjalne przenośne ekrany, zza których nie da się wyłapać fal elektromagnetycznych emitowanych przez klawiaturę. Nie można wtedy po prostu odczytać na odległość, co dana osoba pisze na klawiaturze komputera. To jednak droga zabawka, która kosztuje około 3 tys. złotych.

Czyste dom i biuro

Tak naprawdę w tej chwili jest na rynku tyle rodzajów różnych urządzeń podsłuchowych, działających na tak różnych zasadach, że tylko fachowiec może zlokalizować wszystkie pluskwy. Dlatego, by mieć pewność, że nasz dom czy biuro jest czyste, lepiej skorzystać z profesjonalnej firmy.

Zazwyczaj firmy te indywidualnie określają ceny w zależności od zamówienia. Biorą pieniądze za każdy metr sześcienny przeszukanego obiektu. Niektóre reklamują się, że taka usługa kosztuje już od 3 złotych. Jednak pod warunkiem, że powierzchnia do przeszukania nie jest mniejsza niż 200 metrów.

Ale nawet po przeczesaniu każdego zakamarka naszego mieszkania nie będziemy mieć pewności, czy ktoś nam nie podrzuci pluskwy, gdy wyjdziemy po chleb. Albo przyklei do okna, gdy będziemy spali.

Dlatego - jak radzi Piotr Cieśliński, specjalista od podsłuchów - najlepiej po prostu nie klepać głupot.