W środę przed południem z torów wypadł pociąg typu Flirt relacji Tychy Miasto - Katowice, wiozący kilkudziesięciu pasażerów. Po wypadku pięć osób trafiło do szpitala z niegroźnymi obrażeniami.
"Mogę potwierdzić, że odczyt taśmy prędkościomierza dał wynik 117 km/h, tymczasem według wskazań semafora pociąg powinien jechać 40 km/h" - powiedział w czwartek PAP dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Katowicach Karol Trzoński.
Jak zaznaczył Trzoński, do wykolejenia się pociągu doszło w rejonie, gdzie składy mogą rozwijać duże prędkości, do 120 km/h, ale pod warunkiem, że jadą prostym odcinkiem. "Ten pociąg jechał w bok, po rozjazdach, czyli przechodził z jednego toru na drugi" - wyjaśnił Trzoński.
Dyrektor dodał, że dopiero komisja powołana do zbadania okoliczności wypadku stwierdzi, czy to przekroczenie prędkości było przyczyną wykolejenia się pociągu. Maszynista, który prowadził Flirta, to pracownik Śląskiego Zakładu Aglomeracyjnych Przewozów Pasażerskich.
W miejscu wypadku trwają prace zmierzające do przywrócenia ruchu pociągów. Po wykolejeniu Flirt zniszczył 300 m jednego toru i 50 m sąsiedniego, zerwał też sieć trakcyjną. Jak powiedział dyrektor Trzoński, służbom naprawczym udało się już ustawić Flirta na torach.
Obecnie rozpoczynają się prace nad udrożnieniem torów. Z pomocą ciężkiego sprzętu trzeba będzie wymienić prawie 400 betonowych podkładów. Jeden z torów powinien być otwarty jeszcze w czwartek. Do czasu usunięcia uszkodzeń pociągi są kierowane torem przez katowickie dzielnice: Kostuchnę i Murcki. Wydłuża to czas podróży z Katowic do Tychów co najmniej o kilkanaście minut.
Flirt to szwajcarski skład należący do najnowocześniejszych, jeżdżących po polskich torach. Na Śląsku obsługuje trasy Katowice - Tychy Miasto i Katowice - Częstochowa.