W siedzibie Polskiej Federacji Pokera Sportowego na honorowym miejscu wisi plakat. To oprawiony w antyramę as kier, a na nim kilkanaście autografów. Plakat należy do Pawła Abramczuka, prezesa PFPS, podpisy – do mistrzów świata różnych odmian pokera, którzy odwiedzili Polskę. W tym roku nikt się nie wpisał. Po nowelizacji ustawy o grach hazardowych Polskę wymazano z pokerowej mapy świata. Zawodowi gracze nie przyjeżdżają, bo nikt już nie organizuje tu turniejów z prawdziwego zdarzenia.
Uciekli sponsorzy, a teraz zaczynają uciekać gracze. A wraz z nimi grube miliony złotych, które w formie podatków czy też sponsoringu generował poker. Ale rynek nie znosi próżni, dlatego miłośników pokera z Polski z otwartymi ramionami witają zagraniczne kasyna. Do Czech, Niemiec, Estonii, na Litwę, Łotwę czy Słowację co weekend wyjeżdżają setki osób.
Za euro do kasyna w Czechach
»Tobet Summer Cup zostanie rozegrany na promie „Scandinavia”. Zapraszamy na rejs promem z turniejem pokerowym na trasie Gdańsk – Nynaeshamn. Zaplanowano 17 poziomów. W turnieju może zagrać maksymalnie 80 osób« – to jedno z wielu ogłoszeń, jakie można przeczytać na pokerowych forach. Inne informuje, że jedno z czeskich kasyn wprowadziło połączenia autobusowe z polskimi miastami. Za 1 euro dojedziemy w sobotę rano do kasyna. W niedzielę wieczorem autokar odwiezie nas do domu. Można grać o każdą możliwą stawkę. Równowartość kilkunastu, kilkudziesięciu tysięcy złotych i wyżej.
Ilu Polaków wyjeżdża na turnieje pokerowe do naszych sąsiadów? Nikt takich statystyk nie prowadzi, ale można spróbować oszacować. – Według naszych danych 800 tys. osób co najmniej raz wzięło udział w turnieju pokerowym – mówi „DGP” Roman Abramczuk. Jednak w jego ocenie potencjał polskiego rynku może być nawet dwa razy większy.
Inne dane pochodzą od Służby Celnej. Tylko w I kwartale tego roku, trzy miesiące od wejścia w życie nowej ustawy o grach hazardowych, obroty polskich kasyn spadły o kilkanaście procent. Po pierwszych trzech miesiącach ubiegłego roku fiskus dostał od nich podatek od blisko 77 mln zł, w tym roku już tylko od 66 mln zł. W Kielcach obroty podlegające opodatkowaniu w porównaniu z I kwartałem 2009 r. spadły aż o 83 proc., z 1,4 mln zł do 234 tys. zł. W przygranicznym Rzepinie o blisko 60 proc., w Szczecinie o 36 proc., w Gdyni – 31 proc., w Krakowie – 25 proc.
Co takiego zmieniły nowe przepisy, że nie opłaca się już grać w pokera w Polsce? Po pierwsze, wprowadzono restrykcyjny system wydawania zezwoleń na organizowanie turniejów. Aby gra doszła do skutku, musi się zgodzić Ministerstwo Finansów. Procedura wydania zezwolenia trwa około 2 miesięcy, a bywa, że trzy. W swoim wniosku kasyno musi podać przewidywaną liczbę graczy. – To o tyle trudne, że wielu pokerzystów decyduje się na grę w ostatniej chwili. Dlatego listy zawsze były zamykane tuż przed rozpoczęciem turnieju – wyjaśnia jeden z właścicieli kasyna. Ta biurokracja spowodowała, że w tym roku w Polsce nie odbył się żaden turniej liczący się na arenie międzynarodowej.
Po drugie, zmieniono zasady opodatkowania turniejów, co spowodowało, że wygrane skurczyły się kilkukrotnie. – Do końca 2009 r. podatek wynosił 45 proc. od kwoty, jaką kasyno pobierało za organizację turnieju. Przyjęło się, że jest to 10 proc. wpisowego do gry – wyjaśnia. Jeżeli wpisowe wynosiło tysiąc złotych (to z tych pieniędzy zbiera się pula na wygrane), kasyno pobierało dodatkowe 100 zł. Z tego 55 zł trafiało do jego kasy, a 45 do fiskusa – opowiada gracz o nicku „Góral”.
Zgodnie z regułami turnieju pula wygranych trafia do 10 proc. graczy, którzy osiągnęli najlepszy wynik. Przy stole nie gra się na pieniądze, ale żetony. – Ponieważ w turnieju wygrywa 10 proc. graczy, prawdopodobieństwo zwycięstwa wynosi 1:10, czyli zwycięża się w jednym turnieju na dziesięć. Przeciętna wygrana to od 20 do 50 proc. zainwestowanej we wszystkie turnieje kwoty – kontynuuje „Góral”. Czyli jeżeli gracz weźmie udział w 10 turniejach po tysiąc złotych każdy, musi zainwestować w to z – kosztami kasyna – 11 tys. zł. W statystycznie najlepszym wariancie wygra 50 proc. zainwestowanej puli, czyli 5 tys. Po wygranej ma w kieszeni 15 tys. zł.
Jednak po odliczeniu kosztów kasyna, podatku i kwoty inwestycji, czyli 11 tys. zł, jest tylko 4 tys. zł do przodu. Ale od stycznia tego roku podatek wynosi 25 proc., i to od wygranej pomniejszonej o koszty wpisowego. Czyli w tym samym wariancie 10 turniejów gracz musi odprowadzić do urzędu skarbowego blisko 3,5 tys. zł podatku (25 proc. od 15 tys. zł wygranej pomniejszonej o 1,1 tys. wpisowego). Zatem jego wygrana netto wynosi 500 zł, czyli osiem razy mniej niż przed zmianą. – Po co zatem płacić tak wysokie podatki, skoro nasi sąsiedzi, np. Czesi, pobierają tylko kilka procent i to od obrotu, a nie od zysku – zauważają gracze.
Po ustawowych zmianach do podziemia zeszły nawet ligi pokerowe. W Polsce w każdym mieście jest co najmniej jedna, w dużych kilka. Wszystko dlatego że w sportowych turniejach jedyna nagroda, jaką można wręczyć, to pamiątkowy puchar, dyplom czy medal. Nagrody rzeczowe czy finansowe są zakazane ustawą. Dlatego finał jednej z lig z Dolnego Śląska został rozegrany w czeskim kasynie. – Po to, by można było wręczyć zwycięzcom coś wartościowego – mówi Ryszard Kłosiński, szef dolnośląskiego oddziału PFPS.
Poker dołączył do MKOl
Jednak exodus pokera z Polski rozpoczął się nie od graczy, ale sponsorów. Zgodnie z nową ustawą nie mogą być reklamowane żadne imprezy czy firmy związane z grami hazardowymi, sponsorzy nie mogą nawet informować o tym, że opłacają kluby sportowe. Dlatego wycofali się z polskiego sportu, zabierając ze sobą około 50 mln zł. Wraz ze sponsorami i reklamą zniknęły duże turnieje z udziałem zagranicznych gwiazd, na które w puli dla zwycięzców czekało kilka milionów złotych. W ubiegłym roku rozegrano w Warszawie trzy duże turnieje, które zostały odnotowane w rankingach europejskich i światowych. W tym roku miało być ich nawet sześć. Po zmianie prawa wszystkie odwołano.
– Tak właśnie zahamowano rozwój jednej z najprężniej rozwijających się dyscyplin sportu w Polsce – mówi Abramczuk. – Tak, w kwietniu tego roku Międzynarodowa Federacja Sportów Umysłowych (IMSA) przyjęła w swoje szeregi Międzynarodową Federację Pokera. A ponieważ IMSA jest członkiem Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOl), oznacza to, że poker został zaakceptowany jako członek rodziny sportów olimpijskich, obok takich gier umysłowych, jak: szachy, brydż, warcaby czy go – dopowiada.
Szczęście nie wystarczy
– Poker nie jest grą jak inne kasynowe rozrywki. To gra między ludźmi, to gra, w której decydującą rolę odgrywają umiejętności, a nie szczęście. Na świecie jest 120 – 150 mln graczy i zasługują na takie wyróżnienie – stwierdził Anthony Holden, przewodniczący Międzynarodowej Federacji Pokera, po tym jak jego organizacja dołączyła do IMSA. Podobnie argumentował decyzję holenderski sąd, kiedy kilkanaście tygodni temu nadawał pokerowi status sportu. – Poker nie jest grą, w której o wygranej decyduje element losowości, ale umiejętności – stwierdził sędzia.
Tak definiuje je gracz o pseudonimie „Pitshot”: to matematyka, rachunek prawdopodobieństwa, psychologia, projekcja wizerunku przy stole, negocjacje, zarządzanie kapitałem, zdolność czytania przeciwnika przy niekompletnych informacjach, zarządzanie ryzykiem, minimalizacja strat, analityczne myślenie.
Zapewne dlatego zdecydowana większość grających to młodzi ludzie, przeważnie studenci kierunków ścisłych, jak informatyka czy zarządzanie.
Branża pokerowa nie składa broni i zamierza walczyć o nadanie pokerowi statusu gry sportowej także w Polsce. Kilka tygodni temu jej przedstawiciele odwiedzili wiceministra finansów Jacka Kapicę. Na przełomie października i listopada do swoich racji będą przekonywać posłów z komisji sportu.
W listopadzie ubiegłego roku premier Donald Tusk, radykalizując ustawę o grach hazardowych, straszył Polaków skutkami uzależnienia. Wtedy nie podał żadnych danych – dziś są już znane. W 2009 roku NFZ leczył z uzależnienia od hazardu 1340 osób. Większość z nich była uzależniona od automatów i ruletki.