Rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej zdecydowały w sobotę, że nie zabiorą krzyża na pielgrzymkę do Smoleńska. Krzyż znajduje się obecnie w kaplicy w Pałacu Prezydenckim; docelowo trafić ma do kościoła św. Anny.O tym, że decyzją rodzin krzyż zostaje w Warszawie powiedział dziennikarzom w sobotę Paweł Deresz. Decyzja w tej sprawie - dodał - zapadła w głosowaniu, podczas sobotniego spotkania rodzin ofiar, które odbyło się w Warszawie. W niedzielę ponad 170 bliskich osób, które zginęły 10 kwietnia uda się z pielgrzymką do Smoleńska. Towarzyszyć im będzie żona prezydenta Anna Komorowska.

Reklama

37 osób opowiedziało się w sobotnim głosowaniu przeciwko zabraniu krzyża na pielgrzymkę do Smoleńska; 16 było "za" - poinformował dziennikarzy po spotkaniu rodzin ofiar katastrofy Andrzej Melak, brat Stefana Melaka, który zginął w katastrofie. Melak uczestniczył w sobotnim spotkaniu, choć nie zamierza wziąć udziału w niedzielnej pielgrzymce do Smoleńska. Od początku krytykował też propozycję sformułowaną w liście otwartym przez 28 rodzin ofiar katastrofy, dotyczącą zabrania krzyża do Smoleńska."Czujemy się szczęśliwi, że ten narodowy skarb, jakim jest w tej chwili krzyż, pozostanie w Polsce" - powiedział Melak w rozmowie z dziennikarzami.

Jak mówił, krzyż jest obecnie "internowany" w kaplicy Pałacu Prezydenckiego, a "miał jechać na zesłanie, bez gwarancji, że stamtąd by wrócił, bo z Rosją nigdy nie wiadomo". Głosowanie w sprawie krzyża, jak powiedział wcześniej dziennikarzom Paweł Deresz, było tajne.W sobotnim spotkaniu chciała wziąć również udział kilkuosobowa grupa tzw. obrońców krzyża; ostatecznie tak się nie stało. "Dano nam do zrozumienia, że musimy wyjść z sali, bo inaczej będziemy usunięci" - mówił dziennikarzom Dariusz Wernicki ze Społecznej Inicjatywy Obrońców Krzyża. On także wyraził zadowolenie z podjętej w sobotę decyzji, że krzyż zostaje w Warszawie.