Jak poinformowała PAP rzeczniczka starostwa Dagmara Kobla-Antczak, starosta płocki Piotr Zgorzelski zapowiedział, że wystąpi do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska o odstrzał części populacji bobrów.
Zdaniem dyrektora Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Płocku Stanisława Maciejewskiego, spływająca Wisłą od strony Warszawy kolejna fala wezbraniowa "powinna w okolicach Wyszogrodu nieco się spłaszczyć i przejść na tyle szeroko, by nie tworzyć zagrożenia powodzią".
Trzydziestokilometrowa fala wezbraniowa na Wiśle jest spodziewana w granicach powiatu płockiego, czyli w okolicach Wyszogrodu, do piątku, najpóźniej w sobotę.
Maciejewski podkreślił, że wały przeciwpowodziowe, w tym na terenie gmin Słubice i Gąbin, które powódź dotknęła w tym roku dwukrotnie - pod koniec maja i na początku czerwca - "są bezpieczne, zagęszczone, bez przesiąków i powinny wytrzymać" kolejną falę wezbraniową.
W posiedzeniu powiatowego zespołu zarządzania kryzysowego uczestniczyli przedstawiciele siedmiu położonych nad Wisłą gmin z okolic Płocka, na terenie których od 7 grudnia, w związku z przyborem rzeki, obowiązuje alarm powodziowy. Są to gminy: Słubice, Mała Wieś, Wyszogród, Bodzanów, Słupno, Nowy Duninów i Gąbin.
Jak podkreślił dyrektor wydziału zarządzania kryzysowego w starostwie płockim Jan Ryś, wszystkie służby przeciwpowodziowe "pozostają w stanie wzmożonej gotowości".
W ocenie wiceprzewodniczącego rady powiatu płockiego, członka zespołu zarządzania kryzysowego, Adama Bartosiaka, Wisła musi być pogłębiona, w przeciwnym razie sytuacje zagrożenia powodzią "będą pojawiały się ciągle, przez cały rok, z powodu różnych zjawisk pogodowych". "Kompetencje, dotyczące zarządzania rzeką są niejasne i zbyt podzielone, stąd nieporozumienia i często chaos. Nie może być kilku szefów, podejmujących różne decyzje" - podkreślił podczas spotkania Bartosiak.
Obecnie część wałów przeciwpowodziowych zarządzana jest przez Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej, część przez Wojewódzki zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych.
"Chodzi o to, by w tych sprawach kompetentną, odpowiedzialną była jedna instytucja" - uściślił w rozmowie z PAP. Dodał, że stałego nadzoru i prac wymaga systematyczne pogłębianie dna Wisły, której nurt zmienia się. "To muszą być działania stałe, a nie doraźne. Wypłycanie dna rzeki powoduje zmianę jej nurtu, który zbliżając się do wałów przeciwpowodziowych, może stanowić dla nich poważne zagrożenie" - wyjaśnił Bartosiak. Jego zdaniem, problem pogłębiania dna Wisły i udrażniania koryta rzeki był zaniedbywany praktycznie od 1982 r.; powódź wtedy m.in. lewobrzeżną część Płocka. "Dobrze, że teraz wraca się do sprawy" - oświadczył Bartosiak.
Waldemar Ciesielski, kierownik nadzoru wodnego w Płocku, zapowiedział, że wiosną 2011 r. pogłębianie dna Wisły w powiecie płockim będą prowadziły dwie pogłębiarki, "ale to nadal zbyt mało w skali potrzeb".
W czasie spotkania omawiano także zniszczenia poczynione w wałach przeciwpowodziowych przez bobry i związane z tym koszty naprawy - np. w gminie Słubice w ostatnim czasie odkryto 20 jam wykopanych w wałach przez bobry - każda trzeba było zasypać 100 workami z piaskiem. We wnioskach ze spotkania zaznaczono, że koszty tego typu napraw, wraz z kosztami nadzoru wałów przeciwpowodziowych, są wysokie w porównaniu do budżetów gmin.