"Chodzi o to, by biegli wypowiedzieli się na temat poczytalności podejrzanego w chwili, gdy doszło do strzelaniny" - powiedział we wtorek PAP rzecznik prowadzącej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, Michał Szułczyński.

Reklama

Od wyników obserwacji sądowo-psychiatrycznej będzie zależało czy podejrzany będzie podlegał odpowiedzialności karnej, czy też - w razie stwierdzenia zaburzeń psychicznych - zostanie skierowany na leczenie.

Do strzelaniny na rybnickim osiedlu doszło 28 sierpnia ubiegłego roku. Podczas awantury domowej 39-letni górnik otworzył ogień do członków swojej rodziny. Potem zabarykadował się w domu i przez okno strzelał w kierunku interweniujących policjantów, trafił m.in. w radiowóz i karetkę pogotowia.

Antyterroryści obezwładnili go, gdy wraz z synem wyszedł na zewnątrz. Rannych zostało siedem osób: żona sprawcy, jego szwagier i 15-letni syn, a także sąsiadka, jeden z policjantów, teściowa i teść.

W prokuraturze mężczyzna usłyszał zarzuty usiłowania zabójstwa członków swojej rodziny przy użyciu broni palnej, usiłowania zabójstwa interweniujących funkcjonariuszy policji, spowodowania zagrożenia dla bezpieczeństwa i życia osób postronnych, do których również strzelał, a także nielegalnego posiadania broni. Grozi mu dożywocie.

Podczas posiedzenia sądu w sprawie aresztu mężczyzna mówił, że od dłuższego czasu był w dużym stresie, przeżywał konflikt z rodziną - a zwłaszcza z teściami - na tle wspólnej budowy domu, w którym razem zamieszkiwali. Wpływ na jego postępowanie mogły mieć też sprawy finansowe. Do zakończonej strzelaniną awantury doszło, gdy 39-latek chciał urządzić grilla, a bliscy nie chcieli się na to zgodzić. Zatrzymany po strzelaninie sprawca był pijany.



W domu, w którym doszło do strzelaniny znaleziono kilka sztuk broni, długiej i krótkiej, a także górnicze zapalniki i niewielkie ilości prochu strzelniczego. Cześć broni 39-latek złożył sam, kupując dostępne części w różnych miejscach, broń gazową zakupił natomiast w Czechach.