Głównemu oskarżonemu ws. Nangar Khel dowódcy bazy Charlie kpt. Olgierdowi C. nie można przypisać wydania rozkazu ostrzelania wioski - uznał w środę Sąd Najwyższy, podtrzymując ustalenia sądu I instancji, które legły u podstaw uniewinnienia tego oficera.
Sąd utrzymał też w mocy wyroki uniewinniające starszych szeregowych Jacka Janika i Roberta Boksy. Uniewinnienia te są już prawomocne. Uchylono uniewinnienia pozostałych czterech oskarżonych w sprawie: dowódcy plutonu szturmowego ppor. Łukasza Bywalca i jego podwładnych: chor. Andrzeja Osieckiego oraz plut. Tomasza Borysiewicza (jest w rezerwie), a także st. szer. Damiana Ligockiego. Zarazem trzyosobowy skład orzekający Izby Wojskowej SN podkreślił, że proces ws. Nangar Khel nie jest procesem całej polskiej armii i nie może rzutować na ocenę całości działań naszych sił w Afganistanie.
Jak mówił przewodniczący składowi sędzia Wiesław Błuś, prawidłowa była też reakcja organów ścigania, które wszczęły postępowanie w sprawie dramatycznych zdarzeń z Nangar Khel, gdzie - o czym część komentatorów zdaje się zapominać - zginęli cywile. O ewentualnej winie bądź niewinności oskarżonych musi decydować niezawisły sąd.
W czerwcu zeszłego roku Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie uniewinnił wszystkich oskarżonych - co do szeregowych sąd stwierdził, że nie popełnili oni zarzucanego czynu. Sąd podkreślił, że materiał dowodowy nie był pełny i miał liczne braki, na tyle istotne, że nie pozwoliły one na przypisanie winy podsądnym. Zarazem sąd przyznał, że prokurator miał prawo wszcząć śledztwo, a sąd aresztować żołnierzy w 2007 r. - bo istniało prawdopodobieństwo, że dopuścili się zarzucanych im czynów. To jednak za mało, żeby ich skazać - stwierdził sąd.