Kard. Nycz mówi m.in. o sytuacji polskiego Kościoła i jego obecności w życiu publicznym. Porusza także kwestię kryzysu gospodarczego i reformy emerytalnej. Metropolita warszawski informuje również o rozmowach pomiędzy rządem a Episkopatem w sprawie Funduszu Kościelnego.
Księże kardynale, jakie znaczenie mają Święta Wielkanocne dla współczesnego chrześcijanina?
Kard. Kazimierz Nycz: Chrześcijanin musi sam zdecydować, czym dla niego są te święta. Każdy kolejny rok naszego życia powinien dawać coraz głębsze przeżycie Świąt Wielkanocnych. Kiedy stajemy się coraz starsi, inaczej patrzymy na krzyż, na cierpienie, na chorobę. Szczególnie, gdy to nas bezpośrednio dotyka.
Jednak zdarzają się takie osoby, które zatrzymują się wyłącznie na obrzędzie poświęcenia pokarmów. A z czasem nawet to okazuje się zbyteczne. Dla nich święta stają się wyłącznie okazją do wyjazdu poza dom rodzinny, aby nie było żadnych kłopotów z przygotowaniami, ze sprzątaniem, gotowaniem, żeby mieć święty spokój. To jest proces laicyzacji, przed którym trzeba przestrzegać innych, ale także samego siebie. Nieodpowiednie przeżywanie świąt to symptom, który powinien alarmować, że coś złego dzieje się z naszym życiem, szczególnie religijnym.
Czy ze Świąt Wielkanocnych wypływa jakieś uniwersalne przesłanie, nie tylko dla wierzących?
Święta Wielkanocne są znakiem zbawienia i największej miłości. Właśnie takiej miłości i wrażliwości brakuje nam często w życiu rodzinnym i publicznym. Potrzeba jej także w życiu zawodowym, politycznym. Z takiej miłości wynika odpowiedzialność, za czyny i słowa.
Źródeł dzisiejszego kryzysu gospodarczego należy szukać nie tylko w błędach finansowych, bankowych, ale także w warstwie etycznej. Jedną z przyczyn jest to, że człowiek stał się coraz bardziej zachłanny i przekonany, że wszystko musi mieć. Można to określić jako nieumiejętność poświęcenia, rezygnacji, a więc nieumiejętność przyjęcia krzyża w swoim życiu. Taka postawa prowadzi do sytuacji, z którą mamy do czynienia w wielu krajach Europy i świata, ale także w wielu rodzinach.
Niektórzy publicyści uważają, że polski Kościół przeżywa obecnie kryzys związany m.in. ze zniechęceniem wiernych, a w konsekwencji z ich odchodzeniem. Jakie jest zdanie księdza kardynała w tej kwestii?
Kard. K.N.: Badania nie pokazują jakiegoś załamania, czy nawet większego spadku. W tym roku w Wielkim Poście miałem sześć wizytacji parafii warszawskich i podwarszawskich, widziałem ludzi uczestniczących we Mszach Św., przystępujących do spowiedzi i komunii. Spotykałem się z młodzieżą, z dziećmi. Zobaczyłem zupełnie inną rzeczywistość niż ta, którą pokazują media. To czym żyje przeciętny człowiek jest zupełnie różne od tematów, które pojawiają się w medialnej dyskusji na temat Kościoła.
Dyskutuje się o Kościele na tej płaszczyźnie, która dla Kościoła jest najmniej istotna. Nigdzie nie ma mowy, że Kościół jest miejscem spotkania człowieka z Bogiem i to jest istota jego działania. Byłbym bardzo ostrożny w formułowaniu ocen Kościoła na podstawie tematów, które są przedmiotem zainteresowania dziennikarzy i niektórych polityków. Istotą Kościoła jest głoszenie Ewangelii, udzielanie sakramentów i czynienie wspólnoty.
Pod koniec marca Episkopat wydał dokument, w którym zwraca uwagę rządzących na wiele kwestii społecznych. Jaki był cel zabierania przez Kościół głosu w tych sprawach?
Kard. K.N.: Kościół będzie zabierał głos w sprawach, w których chodzi o dobro człowieka, jego godność, prawa, rodzinę. Nikt nie może mu tego zabronić. W dokumencie społecznym wymieniliśmy te dziedziny, w których Kościół ma prawo uczestniczyć w trosce o człowieka. Dotyczy to m.in. polityki rodzinnej, wartości etycznych, tożsamości narodowej, kultury, mediów. Zachęcam, żeby sięgnąć do tej lektury.
Prezydium Episkopatu wypowiedziało się także w sprawie reformy emerytalnej proponowanej przez rząd. Jak ocenia ksiądz kardynał propozycję wydłużenia wieku emerytalnego?
Kard. K.N.: Wszyscy zgadzamy się, że sytuacja demograficzna ma przełożenie na system emerytalny. Episkopat uważa, że trzeba dyskusji fachowców, ale także dyskusji społecznej. Konieczne jest kompleksowe rozwiązanie spraw emerytalnych, żeby przyniosło rzeczywisty efekt. Samo przedłużenie wieku może nie być wystarczające.
W mijającym tygodniu rozpoczęły się prace konkordatowych zespołów ds. finansowych: kościelnego i rządowego, w których ksiądz kardynał uczestniczy. Jak przebiegają rozmowy, czy są już jakieś efekty?
Kard. K.N.: Umówiliśmy się ze stroną rządową, że na etapie prac komisji i zespołów, które rozpoczęliśmy, nie będziemy się wypowiadać i dyskutować o problemach publicznie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że o kwestii Funduszu Kościelnego rozmawialiśmy w ramach Kościoła przynajmniej od pięciu lat. Fundusz ustanowiony w 1950 r., to ułomne narzędzie rekompensaty za ogromny majątek zabrany Kościołowi. Zalewie część tego majątku - zabranego niezgodnie z prawem komunistycznym - została zwrócona przez komisję majątkową.
Przyszedł moment, że trzeba się zastanowić, w jaki sposób nowocześnie podejść do tych kwestii, na wzór takich krajów jak Hiszpania, Włochy, Węgry, Austria, Niemcy. Myśmy od początku podkreślali, że rozwiązania niemieckie i austriackie nas nie satysfakcjonują (chodzi o dodatkowe opodatkowanie wiernych - PAP). Natomiast byliśmy skłonni dyskutować o innych propozycjach, by zreformować Fundusz Kościelny. Uruchamiamy rozmowy, które myślę, że będą trwały dość długo, ale są one ważne i potrzebne, żeby te sprawy uporządkować. Nie może być jednostronnego rozstrzygnięcia, konieczne jest porozumienie i dwustronna umowa, którą przewiduje konkordat.
Rozmawiali: Stanisław Karnacewicz, Paweł Rozwód