Od piątku "Gazeta Wyborcza" i portal Gazeta.pl publikowały w częściach rozmowę z b. funkcjonariuszem CBA na temat funkcjonowania Biura w latach 2006-2009. Mówił on, że w tym czasie CBA w ramach tzw. działalności legalizacyjnej podrabiało legitymacje dziennikarskie PAP, Radia ZET i "Gazety Wyborczej". Opublikowano też fotografie funkcjonariuszy, w tym byłego agenta, a obecnie posła PiS Tomasza Kaczmarka.
Pytany, czy podrabianie legitymacji dziennikarskich mieści się w ramach technik operacyjnych, Wojtunik przypomniał, że służby mają możliwość wykorzystywania dokumentów kamuflujących tożsamość funkcjonariuszy. Obecnie badam tę sprawę. Jedynie mogę podkreślić, że od kiedy jestem szefem CBA i wcześniej, kiedy byłem dyrektorem Centralnego Biura Śledczego, ani razu nie wyraziłem zgody ani na wytworzenie, ani na wykorzystywanie tego typu dokumentów dziennikarskich - powiedział Wojtunik w Radiu ZET.
Jak zaznaczył, zgodę na wytworzenie dokumentu osobiście wydaje szef służby.
Przypomniał, że już w piątek, po publikacji "Gazety Wyborczej" skierował zawiadomienie do Prokuratora Generalnego. Jak mówił szef CBA, zawiadomienie jest generalne i dotyczy kwestii ujawnienia informacji niejawnych.
Zawiadomienie w głównej mierze dotyczy treści, jakie przekazuje były funkcjonariusz CBA w wywiadzie, bo przekazuje tam masę - część prawdziwych, część nieprawdziwych - ale jednak okoliczności, które mogą mieć znaczenie dla ochrony informacji niejawnych, co za tym idzie bezpieczeństwa funkcjonariuszy - powiedział szef CBA.
Pytany, czy rozmowa b. funkcjonariusza CBA z "GW" była naganna, powiedział: Oczywiście. Każda rozmowa na temat tajemnicy państwowej z dziennikarzem czy inną osobą nieuprawnioną (...), łamie pewne kardynalne zasady, jakimi kierują się służby. Podkreślił, że służby starają się zachować w tajemnicy swoje działania po to, żeby można było je powielać w przyszłości.
Wojtunik podkreślił, że materiał "GW" to nie pierwsza publikacja na temat działalności operacyjnej CBA. W tym kontekście wymienił opublikowaną pod koniec 2010 r. książkę-wywiad z Kaczmarkiem. Śledztwo ws. domniemanego ujawnienia tajemnicy państwowej i służbowej, jej bezprawnego wykorzystania oraz rozpowszechniania wiadomości ze śledztw wszczęła Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Jak powiedział w poniedziałek Wojtunik, postępowanie nadal się toczy.
Pytany o zdjęcia agenta Tomka, m.in. półnagiego nad walizką pieniędzy, Wojtunik ocenił, że takie fotografie to przejaw nieprofesjonalnego zachowania, łamania zawodowych zasad związanych z wykonywaniem pracy operacyjnej. Jeżeli chodzi o stronę zawodową, te zdjęcia są żenujące i kompromitujące, bo pokazują, że nie wszystko przebiegało tak profesjonalnie, jak o tym się mówiło - powiedział Wojtunik.
Dodał, że Biuro stara się ocenić, na ile opublikowane zdjęcia dekonspirują inne osoby niż agent Tomek.
Jak podała w piątek "GW", w latach 2006-09 CBA w ramach tzw. działalności legalizacyjnej podrabiało m.in. legitymacje dziennikarskie m.in. PAP i Radia ZET. Informacje przekazał "GW" mężczyzna, który przedstawił się jako były funkcjonariusz CBA. Opowiedział, jak wygląda szkolenie, zaopatrywanie w dokumenty, sprzęt i inne środki tzw. przykrywkowców, czyli agentów Biura prowadzących tajne operacje, które wymagały przybrania przez nich fałszywej tożsamości - napisał dziennik.
Sprawą domniemanego podrabiania przez agentów CBA legitymacji dziennikarskich w latach 2006-09 mają zająć się prokuratura i sejmowa speckomisja. Przewodniczący tej ostatniej Konstanty Miodowicz (PO) mówił, że będzie wnioskował, aby jeszcze przed świętami informację w sprawie przedstawił szef CBA.
Premier Donald Tusk zapowiedział, że będzie oczekiwał precyzyjnych wyjaśnień od szefa CBA. Czy na pewno jest tak, że agenci CBA muszą udawać, walcząc z korupcją, dziennikarzy? Mi się to bardzo nie podoba, powiem szczerze - dodał. Prezes PAP Jerzy Paciorkowski zwrócił się do szefa CBA o przedstawienie wszechstronnego wyjaśnienia kwestii używania podrobionych legitymacji służbowych Polskiej Agencji Prasowej.