Przepisy nie precyzują minimalnych kwot odszkodowań. W rozporządzeniu ministra zdrowia mowa jest tylko o maksymalnych kwotach: 100 tys. zł w przypadku uszczerbku na zdrowiu i 300 tys. zł - śmierci.
W praktyce oznacza to, że np. Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu za śmierć męża zaproponował 500 zł, a w placówki w województwie świętokrzyskim za trwały uszczerbek na zdrowiu - 1 tys. zł.
- To jest ogromny grzech prawniczego formalizmu. Ochrona prawna ma by efektywna, a nie formalna. Trzeba to przyznać, a nie dawać 1 zł czy 500 zł i odnotować, że płatność była. To wstrętne wobec ludzi - mówi prof. Ewa Łętowska, była rzeczniczka praw obywatelskich.
Szpitale zakładają przy tym, że zaproponowane przez nie kwoty zostaną odrzucone, a pacjenci pójdą dochodzić swoich praw w sądzie. Nie dość, że może trwać to nawet lata, to - jeśli sprawa toczy się przed sądem cywilnym - odszkodowanie zostanie zapłacone z obowiązkowej polisy OC, jak informuje także ”Gazeta Wyborcza”.
Wiadomo także, że rzecznik praw pacjenta chce zmiany prawa - odszkodowanie np. w przypadku śmierci powinno wynieść 150 tys. zł.