Plan
Mogłoby się wydawać, że realizacja planu zaczęła się od zatrudnienia się w firmie ochroniarskiej. Jednak prawdziwe przygotowania do realizacji skoku ruszyły dużo wcześniej. Krzysztof W. diametralnie zmienił wygląd - ogolenie głowy i zapuszczenie długiej brody było najprostsze. Mężczyzna zaczął też przyjmować suplementy diety, dzięki którym znacznie zmieniła się jego postura - stał się znacznie bardziej postawny. W ten sposób w nowym miejscu pracy wszyscy znali go tylko takiego. Co więcej, zatrudnił się on pod skradzioną tożsamością i z podrobionym pozwoleniem na broń - używał nazwiska Duda.
Do kradzieży doszło w lipcu ubiegłego roku. Wraz z dwójką kolegów Krzysztof W. rozpoczął objazd po bankomatach w Wielkopolsce, które mieli załadować pieniędzmi. Kiedy na pierwszym przystanku - w Swarzędzu - jego towarzysze wysiedli z auta, on po prostu odjechał.
Sprawa jednak nie była prosta - auto konwojentów było wyposażone w nadajnik GPS, który miał pozwolić szybko je namierzyć i kontrolować. Krzysztof W. jednak użył urządzenia zagłuszającego sygnał. Przed porzuceniem samochodu, by zatrzeć ślady, oblał tapicerkę wybielaczem. Ślad po złodzieju zaginął.
Nie działał sam
Tak doskonale przygotowanego skoku Krzysztof W. nie mógł przeprowadzić sam. Nim policja spadła na jego trop, zatrzymała cztery osoby,w tym czynnego policjanta. Krzysztof W - z włosami, bez brody i znacznie szczuplejszy - został zatrzymany w domu w Łodzi w sobotę. Nie był zaskoczony, nie stawiał oporu, ale i nie przyznał się do winy. Sąd wysłał go do aresztu.
Ale to nie kończy sprawy. Policja wciąż szuka jeszcze trzech osób, w tym Grzegorz Łuczak, za którym prokuratura wydała list gończy. To wiceprezes firmy ochroniarskiej, w której zatrudnił się Krzysztof W. Policja twierdzi jednak, że kolejne zatrzymania to kwestia czasu.
Co z pieniędzmi?
Ze skradzionych ośmiu milionów złotych udało się odzyskać ledwie 100 tysięcy. W domu Krzysztofa W. gotówki nie było. Być może wspólnicy w coś zainwestowali.