Wcześniejszą decyzję o umorzeniu śledztwa w tej sprawie za "przedwczesną" uznała Prokuratura Regionalna w Katowicach. O podjęciu tej sprawy na nowo PAP dowiedziała się we wtorek w gliwickiej prokuraturze. Potwierdziła ją Prokuratura Regionalna.
Informację o umorzeniu postępowania - ze względu na brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa – Prokuratura Okręgowa w Gliwicach przekazała na początku roku.
Z decyzją o umorzeniu nie zgodziła się jednak jednostka nadrzędna – Prokuratura Regionalna w Katowicach. - W ramach kontroli treści i zasadności umorzenia prokurator uchylił tę decyzję - uznał, że była ona przedwczesna - powiedział rzecznik PR Ireneusz Kunert.
PR nakazała prokuratorom z Gliwic wykonanie dodatkowych czynności. - Sprawa już jest prowadzona, kontynuowane są czynności dowodowe - dodał Kunert. Rzeczniczka PO w Gliwicach Joanna Smorczewska sprecyzowała, że chodzi o dodatkowe przesłuchanie świadków.
Sprawa ma związek z tzw. infoaferą, a ściślej - akcją CBA, które w listopadzie 2013 r. zatrzymało kilkanaście osób pod zarzutem korupcji w ramach prowadzonego przez stołeczną prokuraturę śledztwa dotyczącego zamówień na zakup sprzętu i usług teleinformatycznych przez Centrum Projektów Informatycznych b. MSWiA oraz KGP.
Wśród zatrzymanych wówczas osób byli wiceprezes Głównego Urzędu Statycznego, pracownik Centrum Informatyki Statystycznej, przedstawiciele firm informatycznych, a także Monika F., która była naczelniczką Wydziału Zamówień Publicznych w Biurze Dyrektora Generalnego MSZ. Zatrzymanym przedstawiono wtedy zarzuty dotyczące zmowy przy przetargach organizowanych przez MSZ z okazji polskiej prezydencji w Unii Europejskiej.
Po zwolnieniu dyscyplinarnym Monika F. wniosła sprawę do sądu w Bydgoszczy, domagając się przywrócenia do pracy. Jej pełnomocnik, opierając się na złożonych w tej sprawie zeznaniach Sikorskiego uznał, że szef MSZ wiedział o planowanej akcji CBA i miał mu o niej powiedzieć sam Wojtunik. Sprawa początkowo trafiła do prokuratury w Warszawie, później przesłano ją do Gliwic. Śledztwo było prowadzone pod kątem przekroczenia uprawnień przez szefa CBA.
Jak po umorzeniu śledztwa podawała gliwicka prokuratura, przesłuchiwany Wojtunik stanowczo zaprzeczył, by informował Sikorskiego o planowanej akcji. Z kolei Sikorski oświadczył, że nie wiedział wcześniej o zatrzymaniu F. i przez sąd w Bydgoszczy został źle zrozumiany. Potwierdził, że rozmawiał z Wojtunikiem na ten temat, ale już w dniu zatrzymania F. - aby uzgodnić treść komunikatu, który miał być tego dnia opublikowany. W sprawie przesłuchano też innych świadków oraz przeprowadzono inne dowody. Nie potwierdziły, że doszło do złamania prawa – podawała prokuratura.
Jak informował na początku br. rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn, ABW cofnęła poświadczenie bezpieczeństwa Wojtunikowi, wobec którego wszczęto postępowanie sprawdzające. Ten odwołał się od tej decyzji o cofnięciu poświadczenia, które pozwala na dostęp danej osoby do dokumentów opatrzonych klauzulą tajności.
ABW uznała, że Wojtunik "nie daje rękojmi zachowania tajemnicy" uzasadniając, że powodem odmowy przyznania poświadczeń są toczące się przeciwko b. szefowi CBA śledztwa i możliwość postawienia mu w nich zarzutów.
Sam Wojtunik mówił, że nie czuje się winny złamania ustawy o ochronie informacji niejawnych, a działania wobec niego traktuje jako "niezasłużone napiętnowanie i odwet". Wojtunik był szefem CBA od końca 2009 do listopada 2015 r.