Poszkodowani w wypadku są poważnie ranni; jeden z nich był nieprzytomny – podał w czwartek rzecznik policji w Cieszynie Rafał Domagała. Ratownik dyżurny grupy beskidzkiej GOPR Maciej Klimczak powiedział, że poszkodowani - mężczyźni w wieku 30 i 55 lat - na pokładzie śmigłowców Lotniczego Pogotowia Ratunkowego z Gliwic i Krakowa, zostali przetransportowani do szpitali w Bielsku-Białej i Sosnowcu. Postępowanie sprawdzające w tej sprawie prowadzi wiślański komisariat policji.

Reklama

Ze wstępnych ustaleń wynika, że do wypadku doszło chwilę po ruszeniu z dolnej stacji. Na kanapie siedzieli trzej pracownicy stacji narciarskiej, którzy mieli wykonać tzw. przejazd kontrolny. W pewnym momencie wyciąg zaczepił o specjalną siatkę zabezpieczającą, znajdującą się przy dolnej stacji. Dwóch mężczyzn spadło z wysokości ok. 10 m. Jeden zdołał się utrzymać. Siatka była podniesiona na czas przejazdu ratraków śnieżnych. Nie została opuszczona przed uruchomieniem wyciągu - mówił Domagała.

To kolejny nieszczęśliwy wypadek w Wiśle tej zimy. W połowie stycznia 9-letni narciarz spadł z wyciągu krzesełkowego w ośrodku Klepki. Świadkowie podali, że chłopiec spadł z wysokości 10 m. Na szczęście nic mu się nie stało, gdyż upadek zamortyzowała gruba warstwa śniegu. Tragiczny wypadek wydarzył się 21 stycznia. 20-letni narciarz przewrócił się zjeżdżając w ośrodku Cieńków. Został przewieziony do szpitala w Krakowie, gdzie zmarł.

Od początku grudnia, gdy ruszył sezon narciarski, goprowcy interweniowali ok. 1,5 tys. razy. Po rozpoczęciu ferii w połowie stycznia nie mieli ani jednego spokojniejszego dnia. W minioną niedzielę byli wzywani na pomoc 77 razy. Paradoksalnie, wpływ na to mają piękna aura i wyśmienite warunki trasach, które utrzymują się od wielu tygodni. Sprzyja to wyjazdom w góry. Stoki są zatłoczone. Przyczyną większości wypadków jest brawura, lekkomyślność i niewielkie umiejętności narciarzy.