To sedno wczorajszej uchwały Sądu Najwyższego dotyczącej postępowania ze sprawcami z zaburzeniami psychicznymi, którzy według opinii psychiatry i psychologa po wyjściu na wolność mogą popełnić poważne przestępstwo. Zgodnie z ustawą, zwaną powszechnie lex Trynkiewicz (Dz.U. z 2014 r. poz. 24 ze zm.), dyrektor więzienia musi złożyć do sądu wniosek o formalne uznanie takiej osoby za stwarzającą zagrożenie dla społeczeństwa przed końcem odbywania przez nią kary.
Wątpliwości sądów
Przepisy pozostawiają jednak sporo niejasności co do tego, jak należy postępować z groźnymi przestępcami na etapie przejściowym – między końcem odsiadki a orzeczeniem sądu dotyczącym umieszczenia w placówce w Gostyninie. Może trwać on wiele miesięcy, a nawet lat, jeśli sprawa zakończy się skargą kasacyjną do SN (jej uwzględnienie powoduje zaś uchylenie orzeczenia i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania). Ustawa odsyła w tym przypadku do regulacji o zabezpieczeniu z kodeksu postępowania cywilnego i właśnie na ich podstawie sądy do tej pory od razu często kierowały niebezpiecznych sprawców do zakładu zamkniętego.
W końcu jeden z sądów apelacyjnych nabrał wątpliwości, czy taka procedura jest dopuszczalna, biorąc pod uwagę, że w grę wchodzi pozbawienie człowieka wolności. Sprawa dotyczyła mężczyzny skazanego za zgwałcenia, którego biegli zakwalifikowali jako osobę potencjalnie bardzo niebezpieczną po wyjściu na wolność. Sąd I instancji zgodził się z nimi, że zdiagnozowane u sprawcy silne zaburzenia urojeniowe rodzą bardzo wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez niego kolejnego przestępstwa seksualnego. Mimo że zainteresowany zapewniał, że po wyjściu na wolność kontynuowałby terapię, ostatecznie uznano, że nie ma podstaw, aby objąć go nadzorem prewencyjnym. Zdaniem sądu nie było gwarancji, że mężczyzna, jako osoba bezdomna, bez wsparcia ze strony rodziny, respektowałby jego warunki.
Sąd apelacyjny, który rozpatrywał zażalenie pełnomocnika sprawcy, miał poważne zastrzeżenia do tego, czy przepisy o udzieleniu zabezpieczenia w sprawie cywilnej należy zastosować w procedurze o uznanie przestępcy za osobę stwarzającą zagrożenie. Nie chodzi tutaj bowiem o konieczność ochrony interesu indywidualnego, ale ogólnie rozumianego bezpieczeństwa publicznego. Natomiast sam mechanizm zabezpieczenia został wprowadzony przede wszystkim z myślą o roszczeniach pieniężnych (czyli głównie przy dochodzeniu wierzytelności).
Zastrzeżenia RPO
Rzecznik praw obywatelskich, który przystąpił do sprawy przed SN, podkreślił, że przepisy o zabezpieczeniu nie przystają do spraw, w których w grę wchodzi izolacja człowieka w zakładzie zamkniętym, dlatego nie powinny być do tego celu wykorzystywane. – O ile dla tymczasowego aresztowania orzekanego na podstawie kodeksu postępowania karnego są określone przesłanki i termin jego stosowania, o tyle nie ma ich w przypadku pozbawienia wolności na podstawie zabezpieczenia – zaznacza Barbara Błońska z biura rzecznika praw obywatelskich, która zajmowała się sprawą. Zdaniem RPO luka w ustawie o szczególnie groźnych przestępcach jest ewidentna. – Nie twierdzimy, że niektóre osoby wychodzące z więzienia nie stwarzają poważnego zagrożenia i nie powinny być izolowane, ale że procedura umieszczenia w ośrodku musi być precyzyjnie uregulowana w ustawie – dodaje Barbara Błońska.
Z kolei Prokuratura Krajowa, która również włączyła się do sprawy, konsekwentnie przekonywała, że priorytetem jest ochrona ogółu obywateli i ich bezpieczeństwa, stąd nie można pozwolić na to, aby przestępca, który ze względu na swoje zaburzenia psychiczne stwarza bardzo wysokie prawdopodobieństwo popełnienia kolejnych przestępstw, przebywał na wolności.
Sąd Najwyższy zgodził się jednak z argumentacją RPO, że zabezpieczenie na podstawie kodeksu postępowania cywilnego nie może przybrać formy pozbawienia wolności. Zwrócił przy tym uwagę, że kontrola sądu cywilnego – inaczej niż sądu karnego, który orzeka o tymczasowym aresztowaniu – jest znacznie węższa. W tym pierwszym przypadku nie przewiduje się np. możliwości kontrolowania zasadności izolacji w określonych odstępach czasowych.
Tymczasem obecnie obowiązujące przepisy pozwalają nawet na sytuacje, w których osoba przebywa w Gostyninie bez jakiejkolwiek podstawy prawnej (znane są już dwie takie sprawy). Chodzi o przypadek, gdy sąd I instancji orzekał o umieszczeniu skazanego w ośrodku, sąd odwoławczy oddalał jego apelację, natomiast SN w wyniku skargi kasacyjnej uchylał rozstrzygnięcie i przekazywał sprawę do ponownego rozpoznania. Od tego momentu dalszy pobyt przestępcy w Gostyninie przestawał mieć oparcie w prawie. A mimo to nie wypuszczano go na wolność.
Jacek Gudowski, sędzia sprawozdawca, powołał się wczoraj bezpośrednio na art. 41 ust. 2 konstytucji, który mówi, że każdy pozbawiony wolności nie na podstawie wyroku ma prawo odwołania się do sądu, aby zbadać legalność izolacji. Zdaniem SN istnieje zatem luka ustawowa. – Musi ją łatać ustawodawca, nie może zrobić tego SN swoim orzeczeniem – podkreślił sędzia Gudowski.
Wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł zapytany o to, czy resort planuje nowelizację ustawy, stwierdził, że obecne rozwiązania są zgodne ze standardami strasburskimi. – Europejski Trybunał Praw Człowieka wskazywał jasno, że nie można zastępować jednej kary drugą. Dlatego pięć lat temu wybrano słuszny wariant opierający się na postępowaniu cywilnym. Zabezpieczenie stanowi zaś praktyczną konsekwencję tego, że jesteśmy w reżimie procedury cywilnej. Sąd Najwyższy, mówiąc o luce w przepisach, nie daje rozwiązania, jak ją załatać. Trudno wyobrazić sobie, by przenieść rozwiązania do ustaw karnych. Wówczas narazilibyśmy się na zarzut niezgodności prawa ze standardami europejskiej konwencji praw człowieka – przekonuje wiceminister.