Śpiewak został w piątek prawomocnie uznany przez Sąd Okręgowy w Warszawie za winnego zniesławienia mec. Bogumiły Górnikowskiej. Uzasadnienie wyroku było niejawne. Śpiewak krytykował publicznie Górnikowską w związku z reprywatyzacją jednej z kamienic i jej działalnością z lat 2008-2011, kiedy była kuratorem właściciela budynku, który - jak się okazało - nie żył od 1959 roku.

Reklama

"Wyborcza" napisała w środę, że Jan Śpiewak, broniąc się podczas apelacji, nie twierdził, że jego oskarżenia pod adresem Bogumiły Górnikowskiej, są prawdziwe, i tłumaczył, że to były jedynie "opinie" i "skróty myślowe". Dziennik opisał dokumenty z procesu, które miał otrzymać ze źródeł sądowych, a wśród nich m.in. pozew, wyrok sądu I instancji i apelację Śpiewaka.

Aktywista miejski odniósł się do artykułu na Twitterze, zwracając uwagę, że autor się z nim nie skontaktował. "Jestem wzruszony zainteresowaniem @gazeta_wyborcza moją sprawą. Ogromny tekst na całą stronę gazety a redaktor Czuchnowski nie znalazł chwilki czasu, żeby do mnie zadzwonić" - podkreślił.

Według działacza "wyszło z tego to, co musiało wyjść", czyli "paszkwil". "Będę walczył o odtajnienie całego materiału dowodowego" - zapowiedział.

Sąd okręgowy utrzymał w mocy wyrok sądu rejonowego, który w styczniu nakazał działaczowi zapłatę 5 tys. zł grzywny i 10 tys. zł nawiązki na rzecz Górnikowskiej.

Reklama

Śpiewak zapowiedział, że prawdopodobnie złoży wniosek do prezydenta Andrzeja Dudy o ułaskawienie. W niedzielę doszło do spotkania prezydenta i działacza. Prezydent w poniedziałek powiedział dziennikarzom, że jeżeli odpowiedni wniosek zostanie złożony, to z całą pewnością sprawa będzie wnikliwie zbadana.

W październiku 2017 r. Śpiewak napisał na Twitterze: "Boom. Córka ministra Ćwiąkalskiego przejęła w 2010 roku metodą na 118-letniego kuratora kamienicę na Ochocie". Później kilkakrotnie powtórzył ten zarzut wobec prawniczki na konferencjach. Chodziło o kamienicę przy ul. Joteyki 13 na warszawskiej Ochocie. Budynek przekazano w prywatne ręce w 2011 roku.

Reklama

Mec. Górnikowska skierowała przeciwko Śpiewakowi prywatny akt oskarżenia dotyczący zniesławienia (art. 212 kk). Według niej Śpiewak pomówił ją o nieprawidłowości w wykonywaniu przez nią funkcji kuratora i o udział w aferze reprywatyzacyjnej, a w rezultacie naraził na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania przez nią zawodu. Domagała się dla aktywisty miejskiego 10 tys. zł grzywny i trzech miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok.

Jak napisała w środę "Wyborcza", sąd pierwszej instancji stwierdził, że w sprawie kluczowa była kwestia prawdziwości zarzutów Śpiewaka i wskazał, że w swoich wypowiedziach działacz miejski przedstawił fakty, które w rzeczywistości nie miały miejsca.

Gazeta przywołała także tłumaczenia Górnikowskiej w tej sprawie. Od 2008 r. była kuratorem Aleksandra Piekarskiego, właściciela połowy kamienicy przy ul. Joyteki 13. O przyjęcie kurateli poprosił ją prawnik Robert Porwisz, który reprezentował żyjących spadkobierców części kamienicy. Ustalenie losów Piekarskiego, trwające do grudnia 2011 roku, było konieczne do przejęcia kamienicy. Po ustaleniu daty śmierci i odnalezieniu spadkobierców rola Górnikowskiej się skończyła - podała "GW".

"Tak się zaczyna faszyzm"

Sąd uczepił się słówek i zrobił ze mnie kryminalistę - powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" miejski aktywista Jan Śpiewak, odnosząc się do wyroku za zniesławienie.

Zapytany w wywiadzie, czy "córka ministra Ćwiąkalskiego przejęła kamienicę metodą na 118-latka", wyjaśnił, że przejęła w zarząd nieruchomość, przez ponad dwa lata pełniła funkcje właścicielskie i była kuratorem 118-latka.

Dopytywany, czy podtrzymuje swoje słowa z Twittera, że Bogumiła Górnikowska przejęła kamienicę na Ochocie "na kuratora", za co został przez nią pozwany, odparł, że tak. Była kuratorem osoby, która miała w dniu przejęcia przez nią nieruchomości 118 lat i była osobą, która pełniła funkcje właścicielskie przez ponad dwa lat, chociaż nie miała na to pełnomocnictwa ze strony sądu. Sąd jej do tego nie upoważnił, żeby pełniła funkcje zarządcze. I gdyby nie jej udział, nie doszłoby do tej reprywatyzacji, dramatu lokatorów - stwierdził.

Dodał, że według zeznań jednego z lokatorów, z powodu stresu i napięć, które miały tam miejsce, doszło do czterech przedwczesnych zgonów. Sąd nie wziął pod uwagę kontekstu społecznego tej sprawy, czepiając się za to słówek - powiedział.

Jego zdaniem, jest to przerażająca sytuacja. Jest to nie tylko zły wyrok dla mnie, ale też zły wyrok dla aktywistów w całym kraju, ludzi, którzy krytykują władze publiczne, ujawniają afery. Za moment będzie bardzo trudno cokolwiek złego powiedzieć o bogatych, możnych i wpływowych - ocenił.

Podkreślił, że mecenas Górnikowska nie zrezygnowała, kiedy dowiedziała się, kto jest osobą, której kuratorem została. To, że ona tak mówi, nie znaczy, że to prawda. My to udowodniliśmy przed sądem - oświadczył.

Na sugestię dziennikarza, że może tego nie udowodnił i został skazany, odpowiedział: Dlatego czuję się jak w "Procesie" Kafki. Bo nie udowodniono mi niczego poza tym, że może użyłem skrótu (...). Może jest to skrót myślowy, ale bez przesady, to jest Twitter - stwierdził.

Jak doprecyzował, skrótu myślowego użył przy sformułowaniu "przejęła" nieruchomość. Tak się zaczyna faszyzm. Gdy uważamy, że sąd ma prawo interpretować i uznawać za winnego za jedno słówko, do którego dałem link. Za coś takiego można kogoś skazać karnie i to jest przestępstwo? (...) To jest patrzenie na przepisy i na słowa tak, żeby nie widzieć szerszego kontekstu ich znaczenia - mówił.

Dopytywany, czy został skazany za reprywatyzację czy za pomówienie, odparł: Nie. Zostałem skazany za to, że pokazałem patologię reprywatyzacji i pokazałem, że córka bardzo ważnego urzędnika państwowego brała udział w bardzo nieetycznym procederze, mówiąc najdelikatniej - zauważył.

W jego ocenie, wyrok sądu jest polityczny. To sygnał, że nie będzie żadnego rozliczenia z aferą reprywatyzacyjną. To sygnał, że ludzie, którzy się dorobili majątków, mogą spać bezpiecznie. Widzimy to nie tylko w moich sprawach o zniesławienie, których większość wygrywam - wskazał. Dodał, że tych procesów ma 22.

W październiku 2017 r. Śpiewak napisał na Twitterze: Boom. Córka ministra Ćwiąkalskiego przejęła w 2010 roku metodą na 118-letniego kuratora kamienicę na Ochocie. Później kilkakrotnie powtórzył ten zarzut wobec prawniczki na konferencjach. Chodziło o kamienicę przy ul. Joteyki 13 na warszawskiej Ochocie. Budynek przekazano w prywatne ręce w 2011 roku.

Mec. Górnikowska skierowała przeciwko Śpiewakowi prywatny akt oskarżenia dotyczący zniesławienia (z art. 212 Kk). Według niej, Śpiewak pomówił ją o nieprawidłowości w wykonywaniu przez nią funkcji kuratora i o udział w aferze reprywatyzacyjnej, a w rezultacie naraził na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania przez nią zawodu. Domagała się dla miejskiego aktywisty 10 tys. zł grzywny i trzech miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok.