Polskie ośrodki meteorologiczne udostępniają jedynie siedmiodniową prognozę pogody. Ich zdaniem w najbliższych dniach będzie bardzo pochmurno i spadnie deszcz.

"W sobotę możemy się spodziewać opadów deszczu ze śniegiem w całym kraju, a w niedzielę spadnie śnieg" - mówi DZIENNIKOWI Jerzy Bednarek, dyżurny meteorolog z Centralnego Biura Prognoz Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie.

Reklama

Temperatura w nocy wyniesie około 0 stopni. W ciągu dnia najzimniej będzie na południowym wschodzie - tam termometry wskażą około 2 - 4 stopni. Najcieplejszej aury mogą się spodziewać mieszkańcy Pomorza, gdzie temperatura wyniesie około 8 stopni. Co będzie dalej? Nie ma pewności. Biuro prognoz długoterminowych IMiGW nie chciało nam zdradzić, jakiej pogody możemy się spodziewać podczas świąt Bożego Narodzenia oraz ferii zimowych.

"Nie możemy opublikować takich prognoz w gazecie, ponieważ zazwyczaj się nie sprawdzają" - wyjaśnił nam szczerze dyżurny synoptyk. Z kolei Romuald Koseja z IMiGW w Krakowie twierdzi, że listopad będzie ciepły i mokry. W grudniu nadejdzie prawdziwie mroźna zima z obfitymi opadami śniegu. W styczniu możemy się spodziewać odwilży, a w lutym sporo deszczu. Synoptyk jednak ostrzega: "Są to wyłącznie nasze przewidywania, które niekoniecznie się sprawdzą".

Również prof. Krzysztof Błażejczyk z Zakładu Geoekologii i Klimatologii PAN przyznaje, że sporządzanie długoterminowej prognozy pogody przypomina wróżenie z fusów.

"Niemal stuprocentową sprawdzalność mają jedynie prognozy przygotowywane z trzygodzinnym wyprzedzeniem. Prognoza dobowa sprawdza się w 80 proc., a 3-dniowa zaledwie w 60" - tłumaczy Błażejczyk. Przewidywanie pogody utrudnia synoptykom również tzw. efekt motyla.

"Pewne zjawiska meteorologiczne mogą wywołać skutki w regionie oddalonym o tysiące kilometrów. Dlatego właśnie tak trudno przewidzieć, jaka będzie pogoda" - twierdzi klimatolog.

Reklama

Ostrożni są również specjaliści z amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Atmosferycznej w Waszyngtonie. Analizują, jak klimat Stanów Zjednoczonych kształtował się na przestrzeni lat i na tej podstawie formułują bardzo ogólne długoterminowe prognozy pogody.

"Nie jesteśmy więc w stanie przewidzieć, czy akurat na Boże Narodzenie spadnie śnieg" - mówi DZIENNIKOWI Chris Voccaro. "Prognozujemy jedynie, czy możemy się spodziewać wielu opadów, czy temperatury będą znacznie wyższe albo niższe od przeciętnych dla danej pory roku. Takie ogólne przewidywania zazwyczaj się sprawdzają" - podkreśla.

Również obserwując klimat, jaki utrzymywał się w Polsce w ostatnim półwieczu, można wyróżnić występujące na przemian 10-letnie cykle ochłodzeń i ociepleń. Dotyczy to wszystkich pór roku, w tym zimy.

"W latach 90. mieliśmy do czynienia z łagodnymi zimami, było mało śniegu i przymrozków. W pierwszej dekadzie nowego tysiąclecia możemy spodziewać się zatem sroższych zim" - zapowiada Błażejczyk.

Przewidując pogodę, można też odwołać się do instynktu zwierząt, np. bobrów. "Z ich zachowania wynika, że ostra zima zacznie się od połowy grudnia" - tłumaczy dr Andrzej Czech, biolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. "Teraz bobry magazynują szczątkowe zapasy, co oznacza, że jeszcze przyjdzie odwilż. Ale zima będzie mroźna i potrwa co najmniej do połowy marca" - przewiduje.



Meteorolog: Zimy będą coraz łagodniejsze

Artur Grabarczyk: Jaka będzie nadchodząca zima?
Grzegorz Gumiński*:
Dobre pytanie. Tylko trudno o dobrą odpowiedź.

Jak to? Przecież rozmawiam z meteorologiem, najwłaściwszą osobą do udzielania takich odpowiedzi.

Tak. Problem polega jednak na tym, że układanie prognoz pogody na okres dłuższy niż tydzień obarczone jest dużym ryzykiem błędu. Prognozy na miesiąc sprawdzają się w 60 proc., na ponad miesiąc ta trafność sięga zaledwie 50 proc.

Czyli nie dowiem się od pana, czy w święta Bożego Narodzenia będę mógł pójść z dzieckiem na sanki?
Dowie się pan. Mogę śmiało powiedzieć, że ma pan na to 50 proc. szans. Albo pan pojeździ, bo śnieg będzie, albo nie pojeździ, bo śniegu nie będzie.

Słowem jak w przysłowiu: Gdy na świętego Hieronima deszcz jest albo go ni ma..., to na 1 listopada śnieg pada albo nie pada. I to wszystko, co może pan powiedzieć o najbliższej zimie?
Mogę jeszcze powiedzieć, że zacznie się bardzo wcześnie, bo za kilka dni. Właściwie to już możemy ją odczuć, bo w porównaniu z rokiem ubiegłym szybko skończyła się ciepła jesień i nadeszły chłody. Za kilka dni spadnie trochę śniegu, ale długo on nie poleży. I tak to będzie wyglądało do końca grudnia. Chłodno, temperatura w okolicach zera, pochmurno i co jakiś czas atak śniegu, który bardzo szybko stopnieje. Potem zima bardziej da się we znaki. Temperatura spadnie poniżej zera, spadnie więcej śniegu, no i ten śnieg już trochę poleży.

Odczujemy ją, ale krótko?

Tak. Zresztą to jest prawidłowość, którą obserwujemy już od lat. Zimy się skurczyły. Kiedyś śnieg i mróz pojawiały się w listopadzie i trzymały aż do marca, a nawet kwietnia. Teraz taka prawdziwa zima ze śniegiem i mrozem trwa najwyżej trzy tygodnie.

A jest szansa na to, że w najbliższym czasie taką ostrą, długą zimę przeżyjemy?
To bardzo wątpliwe. To już pogodowa tendencja. Młodsi Polacy, tak samo jak nie pamiętają kolejek w sklepach i kupowania na kartki, tak też nie wiedzą, jak wygląda ostra zima.

Ja mam problem z przypomnieniem sobie takiej bardzo surowej zimy. Pan pamięta?
Ostrą zimę pamiętam z dzieciństwa. To było w roku 1966. Mróz był wtedy taki, że skuł lodem Zatokę Gdańską tak mocno, że ludzie z Trójmiasta chodzili przez morze na Hel. A to i tak nie była najgorsza zima. Rekordowe były zimy w 1963 roku, a potem w 1978. Wtedy atak mrozu i śniegu trwał tak długo, że dosłownie sparaliżował kraj: nie działały szkoły, zakłady pracy, nie jeździły pociągi, bo mróz zniekształcił szyny.

To już nie wróci?
Nie. Z roku na rok zimy będą coraz łagodniejsze. Nasze wnuki i prawnuki nie poznają nie tylko ostrej zimy, one nie będą w ogóle wiedziały, co to zima.




















Grzegorz Gumiński, meteorolog z Biura Prognoz Pro-Gem w Gdyni