Ale to nie wszystko. Prezes Urbański miał specjalnie dla Tomasza Lisa zmienić zasady panujące w TVP. Do tej pory w Telewizji Polskiej gwiazda dziennikarska miała bowiem do wyboru: albo ekskluzywny kontrakt i pracuje w TVP, albo jest zarudniona w zewnętrznej firmie producenckiej i ona mu płaci. A Lis będzie miał i to, i to - pisze DZIENNIK.

Reklama

I choć kontrakty TVP z Lisem to dziś najbardziej chronione dokumenty na Woronicza, to dziennikarze DZIENNIKA ustalili ich szczegóły. Umowa pierwsza to gwiazdorski kontrakt Tomasza Lisa. Według gazety gwarantuje on, że za pracę dla TVP dziennikarz będzie otrzymywał miesięcznie około 70 tys.zł. To mniej więcej tyle samo, ile przed odejściem z TVP zarabiała Monika Olejnik.

Ale Lis miał podpisać jeszcze jedną umowę - w imieniu swojej, właśnie powstającej firmy producenckiej. Według tego dokumentu, za każdy odcinek, TVP ma zapłacić firmie Lisa 76 tys. zł. Jak na telewizję publiczną - dość dużo. Mało tego: firma Lisa będzie tylko współproducentem programu. Największe koszty, za jak budowę scenografii, studio, kamery, światło i obsługę, ma ponieś sama telewizja. Przeznaczy na to 300 tys. na start i 60 tys. na każdy odcinek. W sumie daje to 136 tys. kosztów jednego odcinka. "Ta suma zawiera zapewne wynagrodzenie dla prowadzącego?" - reaguje na tę informację były dyrektor TVP 1 Maciej Grzywaczewski. Gdy DZIENNIK wyjaśnia, że nie, jest zdziwiony: "A więc to bardzo dużo: - ocenia.

Koszty firmy Lisa ograniczą się więc do materiałów dziennikarskich i wynagrodzeń dla redaktorów i producentów. Ile z otrzymywanych przez jego firmę 76 tys. za odcinek może być jej zyskiem? Oficjalnie - do ośmiu procent. Ale prawie wszyscy producenci współpracujący z TVP, z którymi rozmawiali dziennikarze DZIENNIKA, twierdzą, że realna marża to od 30 do 40 proc. A więc w przypadku Lisa mogłoby to być około 25 tys. zł za odcinek. Miesięcznie więc 100 tys. zł.

Determinację Andrzeja Urbańskiego, by ściągnąć Lisa i pokazać politykom i opinii publicznej, że robi zróżnicowaną telewizję, pokazuje jeszcze jedno: TVP od razu miała podpisać z firmą Lisa umowę na 80 odcinków, co oznacza dwa lata obecności na antenie. To daje ogólną sumę kontraktu TVP z firmą Lisa w wysokości siedmiu milionów siedmiuset sześćdziesięciu tysięcy. I to właśnie długość umowy najbardziej szokuje rozmówców DZIENNIKA. "Nie ma takiego zwyczaju. Bo co będzie, jak oglądalność spadnie? Dlatego zazwyczaj umowy obejmują 15 - 20 odcinków. A po drugie w TVP zawsze trzeba najpierw wyemitować odcinki próbne" - mówi szef jednej z firm współpracujących z telewizją publiczną. Potwierdza to Grzywaczewski: "Nie podpisałem nigdy umowy na tak długi okres".

Jednak właśnie o takie rozwiązanie Lis najbardziej się targował. Według informatorów DZIENNIKA chciał sobie zapewnić bezpieczeństwo, aby telewizja publiczna nie mogła pożegnać się z nim z dnia na dzień.

TVP nie chciała odpowiadać na pytania dotyczące szczegółów umów z Lisem. Ale jak ustalił DZIENNIK, koszty obecności Lisa w TVP były tematem burzliwej dyskusji zarządu spółki. Podpisaniu umów sprzeciwiali się Sławomir Siwek i Marcin Bochenek. Za byli Piotr Farfał i Andrzej Urbański. I to głos prezesa zdecydował.









Grzywaczewski: To drogi listek, ale czasem tak trzeba

Barbara Sowa: Ile kosztuje wyprodukowanie jednego odcinka programu publicystycznego w telewizji publicznej?

Reklama

Maciej Grzywaczewski*: To wszystko oczywiście zależy od formuły programu. Ale np. jeden odcinek "Forum" kosztował, nie wliczając pensji dla prowadzących, którzy byli zatrudnieni na kontraktach, niewiele ponad 30 tys. zł. Tyle mniej więcej wynosiły budżety takich audycji. Ale dziś realia się zmieniły, a "Forum" to program oparty na prostej formule, kilku gości w studio, 4 - 5 kamer nie wymagają gigantycznych nakładów.

Nowy program Lisa ma kosztować ponad cztery razy tyle za odcinek, część pozostanie w TVP, która odpowiada za stronę techniczną, a firma Lisa odpowiedzialna za stronę merytoryczną dostanie z tego ponad 300 tys. zł miesięcznie. To dużo?

Reklama

Ta suma zawiera zapewne wynagrodzenie dla prowadzącego. Czyli jakieś kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie.

Nie, Lis ma odrębny kontrakt gwiazdorski. Te pieniądze mają pójść w całości na produkcję programu.

A więc to bardzo dużo. Możemy się zastanawiać, w jaki sposób Lis to wykorzysta. Ale wszystko będzie zależało od formuły jego publicystycznego show. Może dziennikarz będzie chciał go zrobić z dużym rozmachem. Może zamierza zapraszać polityków z zagranicy, a im przecież trzeba opłacić hotel i przeloty. Może pojawią się newsy i materiały filmowe. To wszystko kosztuje. Trzeba poczekać, żeby zobaczyć, jak ten budżet zostanie wykorzystany.

Ale czy to nie za dużo, jak na listek figowy dla TVP kierowanej przez Urbańskiego?

Jeśli te pieniądze przełożą się na jakość i popularność programu, to mogę tylko przyklasnąć prezesowi Urbańskiemu. Zresztą i tak lepiej, że te pieniądze pójdą na program publicystyczny niż kolejny rozrywkowy format. Wiadomo, że publicystyka w TVP kuleje. Ruch telewizji publicznej w ogóle mnie nie dziwi, zważając na obecną atmosferę i zarzuty o polityczną jednostronność jest to znakomite posunięcie. Dziwię się raczej Lisowi. To bardzo dobry listek figowy - drogi, ale czasem tak trzeba. Zresztą skoro TVP na to stać? To czemu nie. Widocznie kondycja finansowa firmy na to pozwala.

Na razie tak, ale co będzie, jeśli teraz wszyscy producenci zażądają takich warunków?

Można się spodziewać efektu domina, podobnie jak z lekarzami i pielęgniarkami. Gdy ci pierwsi dostali podwyżkę, pielęgniarki natychmiast zaczęły się również o to dopominać. To naturalne, że producenci będą chcieli negocjować lepsze kontrakty. Stawka Lisa będzie razić. Ale dla rynku producenckiego to znakomita informacja. To oznacza, że można negocjować wyższe stawki.

I korzystniejsze warunki. TVP dała firmie Lisa dwuletni kredyt zaufania, podpisano z nim umowę na 80 odcinków.

Telewizyjną praktyką jest zawieranie umów na jeden sezon, czyli około 15 - 20 odcinków. Ale wiem, że takie sytuacje też mają miejsce. Czasem jeśli chce się pozyskać gwiazdę, to nie można stawiać warunków, np. domagać się wyprodukowania pilota programu przed ostatecznym podpisaniem umowy. Po prostu przyjmuje się warunki gwiazdy.

*MACIEJ GRZYWACZEWSKI, były dyrektor TVP 1, obecnie producent telewizyjny, członek zarządu ATM Grupa