Turyści pochwalili się nie tylko dziennikarzowi. "Mnie pokazywali zdjęcie zabitego niedźwiadka" - zeznała pracownica zakopiańskiego szpitala.

Ale inni świadkowie, których przesłuchał sąd, twierdzą, że oskarżeni byli mocno zdenerwowani zabiciem misia. Kobieta, u której turyści wynajmowali pokój w Zakopanem, zeznała, że jeden z nich miał rozdartą kurtkę i spodnie, co miało świadczyć o ataku niedźwiedzia.

Reklama

"Dziękowali Bogu, że przeżyli" - powiedziała sądowi. Ale przyznała, że nie bardzo wierzyła w historię opowiedzianą przez turystów.

W historię turystów nie wierzą też przesłuchani strażnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. "Nigdy wcześniej na terenie TPN nie było podobnego przypadku" - uważa komendant straży TPN Jarosław Rabiarz. "Ten mały niedźwiedź nie był w stanie zaatakować ludzi" - zapewnia.

Co się zatem stało? Według śledczych, turyści zobaczyli niedźwiadka i postanowili nakarmić go kanapkami. Gdy niedźwiadek nie dawał im spokoju, obrzucili go kamieniami, a później utopili.

Trójce turystów grożą nawet dwa lata więzienia. Bo zakopiańska prokuratura oskarżyła ich o to, że "wspólnie i w porozumieniu, na terenie objętego ochroną Tatrzańskiego Parku Narodowego, pozbawili życia niedźwiedzia brunatnego, pozostającego pod ochroną gatunkową". A tym samym spowodowali istotną szkodę w świecie zwierzęcym.