Dla organizatorów mistrzostw ich doświadczenie będzie nieocenione, bo - jak twierdzą nasi rozmówcy - w Austrii nie istnieje zjawisko stadionowych bójek, dlatego polscy kibice, którzy słyną z tego, że są gorsi od brytyjskich kiboli, dla miejscowej policji byliby wyzwaniem ponad siły - piszał DZIENNIK.

Reklama

Polscy funkcjonariusze, którzy będą ochraniać Euro 2008, potrafią ocenić, czy kibice są już tak pijani, że nie będą w stanie narozrabiać, czy przeciwnie - naładowani agresją. Nazywa się ich spottersami, a więc wywiadowcami, którzy, jeśli będzie to konieczne, ubrani po cywilnemu wmieszają się w grupę chuliganów, by zebrać informacje, na ile jest ona groźna. Jeden z nich, z oczywistych względów zachowując anonimowość, opowiada DZIENNIKOWI: "Czeka nas trudna i niebezpieczna praca, bo to nie kibice są niebezpieczni, tylko bandyci, którzy udają kibiców. Znamy ich zwyczaje na wylot. Wiemy, które grupy chuliganów, są w stanie wojny, a które w sojuszu. Musimy wiedzieć, co oni zamierzają, i błyskawicznie ocenić ewentualne zagrożenie".

Wyjazd polskich policjantów do Austrii to niezbędna pomoc, jakiej nasi stróże prawa muszą udzielić swoim austriackim kolegom. Zjawisko stadionowych bójek jest im obce, tamtejsi kibice nie palą stadionów i nie rzucają kamieniami w funkcjonariuszy, polscy chuligani mają natomiast gorszą sławę niż znani z nieobliczalności brytyjscy kibole. "My ich nie znamy" - mówi Peter Wawrzynski, austriacki policjant, który naszym spottersom opowiadał przed wyjazdem o oczekiwaniach austriackiej policji.

Polscy funkcjonariusze mają podczas meczów obserwować publiczność i informować kogo należy zatrzymać. Spottersi odegrają też rolę tłumaczy - w centrach monitoringu będą na bieżąco objaśniać zachowania polskich kibiców, bo, jak wynika z doświadczeń jednego z nich - Mariusza Leszczyńskiego, który był na mistrzostwach świata w Niemczech w 2006 r., a teraz jedzie do Wiednia, Austriacy i z tym mogą mieć problemy. "Nie są przyzwyczajeni do głośnego, żywiołowego zachowania, wymachiwania flagami, okrzyków" - mówi. "Mogą uważać taką grupę za potencjalne źródło zamieszek i niepotrzebnie gromadzić siły do akcji. A my wiemy, że grupa pokrzyczy i wróci do hotelu".

Reklama

Z zebranych do tej pory informacji operacyjnych wynika, że mistrzostwa powinny przebiegać raczej spokojnie. "Na portalach i czatach nie ma nawoływań do wojny z jakąkolwiek reprezentacją" - mówi rzecznik polskiej grupy policji w Austrii Paweł Międlar. To jednak może się zmienić. Dlatego polska policja cały czas zbiera informacje o kibicach oraz stadionowych zadymiarzach szykujących się do wyjazdu do Wiednia i Klagenfurtu, gdzie nasza reprezentacja będzie grać mecze. Mają być pilnowani przez całą podróż - od wyjazdu ze swojego miasta do powrotu.

Nad kibicami czuwać będzie też Straż Graniczna. W Austrii jest już grupa 24 funkcjonariuszy. Będą rozlokowani na wszystkich przejściach granicznych: samochodowych i kolejowych oraz lotniskach, bo Austria na czas mistrzostw przywraca kontrole graniczne.