Elżbieta Korolczuk socjolożka, feministka, pracuje na Uniwersytecie Södertörn w Sztokhomie i wykłada w Ośrodku Studiów Amerykańskich na Uniwersytecie Warszawskim. Bada m.in. ruchy społeczne (w tym ruchy antygenderowe i populistyczne), społeczeństwo obywatelskie. Pod koniec 2020 r. nakładem wydawnictwa Routledge ukaże się jej książka „Anti-gender Politics in the Populist Moment” (Polityka antygenderowa w dobie populizmu), napisana wspólnie z Agnieszką Graf
Jak to się stało, że prawicy udało się w Polsce zmonopolizować sferę wartości, w tym tematykę rodziny?
To nie wyróżnia tylko polskiej prawicy. W USA republikanie dokonali tego już w czasach prezydenta Ronalda Reagana. "Tradycyjne wartości rodzinne” stały się wtedy podstawą politycznej mobilizacji białych, konserwatywnych protestantów. Pakiet ideologiczny, jaki zaproponowali, składał się z trzech elementów: jak najmniejsza aktywność państwa, wolny rynek i tradycyjna rodzina, czyli nuklearna, heteroseksualna.
Reklama
Dlaczego amerykańcy konserwatyści umieścili wartości rodzinne na swoich sztandarach?
Tradycyjna rodzina miała chronić Amerykę przed ubóstwem, przemocą, uzależnieniami i innymi społecznymi plagami. Amerykańska socjolożka Melinda Cooper, autorka książki „Family Values: Between Neoliberalism and the New Social Conservatism”, pisze, że architekci neoliberalizmu myśleli o rodzinie jako o przestrzeni, do której można zepchnąć funkcje opiekuńcze, ale która też staje się ostoją moralności w świecie pozbawionym wartości innych niż zysk. To swoisty wentyl bezpieczeństwa przed nihilizmem rynku, a jednocześnie rozwiązanie, które przerzuca koszty pracy opiekuńczej, reprodukcji fizycznej i społecznej na kobiety.