Panelowi o obojętności "Po 11. - Nie bądź obojętny" przyświecał fragment wystąpienia Mariana Turskiego z okazji 75. rocznicy wyzwolenia obozu w Auschwitz. "Nie bądźcie obojętni, jeżeli widzicie kłamstwa historyczne. Nie bądźcie obojętni, kiedy widzicie, że przeszłość jest naciągana na poczet aktualnej polityki. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek mniejszość jest dyskryminowana, ponieważ istotą demokracji jest to, że większość rządzi, ale demokracja na tym polega, że prawa mniejszości muszą być chronione jednocześnie. Nie bądźcie obojętni, kiedy jakakolwiek władza narusza przyjęte umowy społeczne, już istniejące. Bądźcie wierni przykazaniu. Jedenaste przykazanie: nie bądź obojętny, bo jeżeli nie, to się nawet nie obejrzycie jak na was, jak na waszych potomków, jakieś Auschwitz nagle spadnie z nieba" - odczytał ten fragment prowadzący Mirosław Oczkoś.
"Obojętność z niewiedzy"
W panelu tym dyskutowali Janina Ochojska, mec. Zuzanna Rudzińska-Bluszcz oraz Mikołaj Pawlak, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Janina Ochojska mówiła na wstępie, że w jej ocenie obojętność często ma swoje źródła w niewiedzy. Gdy ludzie nie wiedzą o tym, że jakiejś grupie społecznej czy narodowości potrzebna jest pomoc z powodu warunków pogodowych, wojny, czy innych zdarzeń, wówczas nie są w stanie nieść pomocy - mówiła Ochojska i zachęcała uczestników panelu, by śledzili wydarzenia międzynarodowe i sami orientowali się, jakie grupy ludzi są w potrzebie.
Także Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, która była kandydatką na RPO, przekonywała, by dostrzegać ludzi w potrzebie. - Do biura Rzecznika Praw Obywatelskich trafiają ludzie, którzy doszli do ściany, byli w sytuacji, która ich przerastała - mówiła i, podobnie jak Ochojska, wskazywała, że łatwiej jest udzielać pomocy konkretnym ludziom, których twarz i losy znamy.
- Jak się mówi o samotnej matce, konkretnym Afgańczyku, to ta osoba potrzebująca pomocy ma twarz, łatwiej jest takim osobom pomóc - argumentowały.
Ochojska zastrzegła jednak, że pomocy trzeba się nauczyć - trzeba jej udzielać mądrze i jednocześnie tak, by samemu się nie wypalić. - Przede wszystkim trzeba pamiętać o tym, że nigdy nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim. Musimy założyć sobie plan pomocy i go realizować, bo gdy się pomaga wszystkim, to tak naprawdę nie pomaga się nikomu - mówiła Ochojska i opowiedziała, jak kiedyś w Czeczeni do biura Polskiej Akcji Humanitarnej, która dostarczała wodę do szpitali i zabierała z lecznic śmieci, przyszła kobieta chora na raka, prosząc o pieniądze na wyjazd do lekarza do innego miasta. - Nie pomogliśmy tej pani, odesłaliśmy ją do innej organizacji, która się zajmowała pomocą medyczną. Gdybyśmy jej pomogli, to przyszłyby kolejne osoby, a my tam mieliśmy inną robotę do zrobienia - mówiła Ochojska, która dodała, że osoby pomagające w rejonach konfliktów, czy pracujące z uchodźcami, muszą robić sobie przerwy w pracy, by nabrać dystansu, inaczej szybko wypalają się zawodowo. Przyznała się do takiego stanu jedna z uczestniczek Campusu, która, jak mówiła, pracowała w Calais we Francji oraz w Palestynie. Dziewczyna mówiła, że wciąż nie może dojść do równowagi.
Wszyscy uczestnicy panelu poruszali sprawę imigrantów na polsko-białoruskiej granicy. Wyrażali oburzenie z zamiaru wprowadzenia w rejonie przygranicznym z Białorusią stanu wyjątkowego, który w ich ocenie ma uniemożliwić opinii publicznej śledzenie wydarzeń w Usnarzu.
"Zarządzanie strachem"
- Wmawianie, że koczujący na granicy to broń biologiczna albo elementy wojny hybrydowej, to zarządzanie społeczeństwem strachem. To jest celowe działanie, by odwrócić uwagę od innych niepokojących kwestii, np. tego, ile osób jesienią umrze z powodu COVID-19 - mówił Mikołaj Pawlak.
Poruszając kwestie uchodźców Ochojska poinformowała, że we wtorek była w ośrodku dla uchodźców w Kętrzynie, gdzie stwierdziła, że kilka osób jest tam przetrzymywanych wbrew prawu. Podała, że jest tam za mało personelu, że ludzie przebywający tam nie są poinformowani należycie o procedurach, swojej sytuacji prawnej. Zapowiedziała, że porozmawia o tym z komendantem Straży Granicznej.
- W mojej ocenie w takich ośrodkach mogliby pracować odpowiednio przeszkoleni wolontariusze, którzy tłumaczyliby tym ludziom ich sytuację, czy robili w mieście potrzebne zakupy, bo oni przecież nie mogą wychodzić - powiedziała Ochojska.
Wspólnie z Zuzanną Rudzińską-Bluszcz Ochojska zwróciła uwagę na "fatalną sytuację dzieci trzymanych za kratami".
- Urząd RPO wielokrotnie apelował o zmianę sposobu traktowania dzieci w ośrodkach dla uchodźców, na razie bez skutku. Każdy z nas musi się o ich prawa upominać - powiedziała Rudzińska-Bluszcz.