Dzieci, z którymi jeszcze niedawno nic ich nie łączyło. Sąsiedzi, o których istnieniu nie mieli pojęcia. Pomysł na życie, który miesiąc wcześniej wydawał się nierealny. I nagle pojawił się impuls, który skłonił ich do zmierzenia się z tym, co nieznane. Oto trzy historie ludzi, którym spotkanie z „obcym” pomogło otworzyć się na troski innych.

Może być "mamo" i "tato"

Z Chełma do Biłgoraja jest niewiele ponad 100 km. Jednak dla Katarzyny Sobczuk-Wójciszyn i jej męża przeprowadzka z rodzinnego domu do wioski dziecięcej SOS była zmianą o 180 stopni. – Poprzednie życie? Byłam dziennikarką, z działką kryminalną. Ciągle w tłumie, w biegu, nakręcona kolejnymi tematami. Nieraz mierzyłam się z ludzkimi dramatami. Ale z tych spraw chcieliśmy wyciągnąć jakieś dobro, pomóc lub chociaż przestrzec innych, by nie popełnili podobnych błędów - opowiada.
Reklama
Reklama